środa, 2 grudnia 2015

V

Następnego dnia obudziłam się i zobaczyłam przyglądającego mi się z uśmiechem Andrzeja.
-Mam coś na twarzy?-zapytałam
-Nie.
-Chrapałam?
-Nie.
-To czemu tak mi się przyglądasz?
-Bo jesteś piękna, wiesz?-powiedział z uśmiechem na ustach.
-Tak wiem. Coś tam kiedyś w lustrze widziałam-powiedziałam, po czym wybuchłam śmiechem. Andrzej dołączył do mnie i zaczął mnie gilgotać.
-A jak skromna-dodał. Nasze spojrzenia się spotkały, a twarze zbliżały do siebie. Znowu utonęłam w jego oczach. Andrzej wahał się, więc ja przejęłam inicjatywę. Lekko musnęłam jego usta. W jego oczach dostrzegłam wesołe iskierki. Teraz to on mnie pocałował. Nasze języki współgrały ze sobą, a moje serce omal nie wyskoczyło ze swojego miejsca. Dłonie wplotłam w jego włosy. Oderwaliśmy się od siebie z wielkimi uśmiechami na twarzach. Patrzyliśmy w swoje oczy. Po chwili zapytał:
-Jak mam to rozumieć?
-Jeszcze nie zrozumiałeś? W takim razie muszę Ci to bardziej wyjaśnić-powiedziałam zbliżając swoją twarz ponownie do jego. Wpiłam się w jego usta. Ich smak był cudowny. Andrzej nie stawiał oporów. Ponownie zatraciliśmy się w sobie. Oderwaliśmy się od siebie, gdy brakowało nam tchu.
-Teraz już rozumiesz?- zapytał ze śmiechem.
-No tak nie do końca. Mogłabyś to powtórzyć?-odpowiedział wesoło. Dobrze wiedziałam, że zrozumiał.
-No nie wiem. Skoro jest Pan tak mało kumaty, to ja jednak się zastanowię-powiedziałam, wstając z łóżka.
-Ja Ci dam się zastanowię-powiedział i pociągnął mnie z powrotem na łóżko. Pocałował mnie, ale po chwili wyrwałam się i uciekłam do łazienki. Andrzej biegł za mną, ale słaby ma refleks, bo zanim się zorientował co się dzieje, ja już byłam przy łazience. Zamknęłam szybko drzwi.
-Wystarczy już tego dobrego Wrona-krzyknęłam, śmiejąc się.
-I tak Cię dopadnę-odpowiedział mi.
-Taaa, jasne-dopowiedział po cichu. Wzięłam gorący prysznic. Czułam się teraz naprawdę szczęśliwa. Miałam poczekać i powiedzieć mu na weselu, ale może dobrze, że nie wytrzymałam. Teraz pójdziemy już jako para, a może potem bym się jeszcze rozmyśliła. Nie, to akurat na pewno nie, jestem pewna tego co czuję. Wiem, że Andrzej będzie dla mnie oparciem w trudnych chwilach i będzie wprowadzał każdego dnia dużo radości. Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
-Kochanie, zaraz kończy się śniadanie, a wiesz, że jak nie zjem to staję się marudny, także jakbyś mogła się pośpieszyć-usłyszałam.
-Już wychodzę-odpowiedziałam i wyszłam spod prysznica. Powiedział do mnie KOCHANIE. Jakoś tak dziwnie, ale miło i pięknie. Wytarłam się ręcznikiem, ale oczywiście zapomniałam zabrać ze sobą ubrań. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam. Trochę się krępowałam, ale co tam to Wrona to w końcu mój chłopak, więc to normalne. Andrzej był już gotowy do wyjścia. Podeszłam do walizki. Czułam na sobie jego wzrok. W pewnym momencie poczułam jak staje za mną. Dłonie położył na moich biodrach i zaczął całować po szyi.
-Przecież się śpieszymy-wyszeptałam
-Śniadanie nie zając, nie ucieknie-powiedział
-O nie, nie, nie. Potem cały dzień będziesz mi wypominał, że nie zjadłeś śniadania.
-Nie będę, obiecuje-szeptał do mojego ucha. Pokusa była ogromna, ale pokonałam ją w sobie. Śniadanie to podstawa!
-Nie, nie Panie Wrona. Ty możesz być głodny, ale jak ja jestem, to potrafię być bardziej nieznośna niż ty-wyszeptałam z uśmiechem do jego ucha i szybko poszłam do łazienki.
Założyłam szybko ubrania.
Podmalowałam rzęsy, prysnęłam moim ulubionym perfum, włosy związałam w luźnego koka i byłam gotowa do wyjścia.
-Zapamiętam to sobie-powiedział Wrona, gdy wyszłam z łazienki.
-Przyzwyczajaj się kochany - odpowiedziałam mu- A teraz już chodź, bo jestem głodna.
Andrzej zamknął nasz pokój i ruszyliśmy do windy. Splótł nasze dłonie i tak doszliśmy do restauracji. Zdążyliśmy na ostatnią chwilę. Oczywiście Andrzej zbajerował kelnerkę i była w stanie podać nam wszystko. Po szybkim śniadaniu udaliśmy się do góry. Ślub był o 14, więc trzeba było się powoli zacząć przygotowywać. Według obliczeń Andrzeja spędziłam w łazience 52 minuty. Musiał się w spokoju i dokładnie przygotować na ślub przyjaciela. Za to Wronce poszło o wiele szybciej. Moja sukienka, którą kupiłam zaraz po przylocie do Polski, prezentowała się tak:
Andrzej oczywiście miał na sobie garnitur. Wyglądał tak elegancko i pociągająco. Włosy miał idealnie ułożone. Przeglądałam się jeszcze w lustrze przed wyjściem. Andrzej podszedł do mnie, przytulił się do moich pleców i powiedział:
-Pasujemy do siebie, co nie?
-Pewnie. Dopiero to odkryłeś?-zaśmiałam się na co on pocałował mnie.
-Dobra, możemy wychodzić, tylko jeszcze o czymś zapomnieliśmy- powiedział
-O czym?-szybko pomyślałam co to może być, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Koperta z prezentem jest, w mojej torebce też wszystko jest, więc nie wiedziałam o co mu chodzi.
-A selfie?-rozwiał moje wątpliwości
-A no tak, najważniejszego zapomnieliśmy-zaśmiałam się – Poczekaj, jak Ty masz ten krawat? – dokonałam swojej poprawki, a Wrona przyglądał się co robię, potem popatrzył na moje usta, specjalnie przygryzłam wargę, a on mnie pocałował. Zrobiliśmy szybkie selfie przed lustrem, które wylądowało na instagramie z hasztagami #Pitersiezeni #tacyeleganccy #idziemytamrazem #bedziezabawa #bedziesiedzialo. Co on by zrobił bez tego Internetu. Ale mam nadzieję, że po tym zdjęciu nie rozszarpią mnie jego fanki. Taksówka już na nas czekała pod hotelem. Ruszyliśmy w drogę do kościoła. Ślub był piękny. Ola wyglądała jak księżniczka, Piotrek bardzo elegancko, ksiądz piękne kazanie skierował do młodych. Wzruszenie podczas przysięgi oczywiście było i to nie tylko pary młodej. Przyznam, że sama miałam łzy w oczach. Sama chciałabym mieć tak piękny ślub. Już wyobrażałam sobie jak stoję przed ołtarzem a obok mnie Andrzej, jak jesteśmy szczęśliwi i jak bardzo się kochamy. Przed kościołem młodzi Nowakowscy zostali obsypani ryżem i pieniędzmi, które potem musieli zbierać. Ustawiła się długa kolejka do życzeń. Po kilku minutach czekania w końcu mogliśmy podejść do pary młodej.
-Kochani wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia, dużo zdrowia, szczęścia, gromadki dzieci i samych wspaniałych ludzi na swojej drodze-powiedziałam i ucałowałam Olę, a później Pitera. Andrzej też dodał kilka słów od siebie i wymienił męski uścisk z Nowakowskim i ucałował Olę w policzek. Wręczyliśmy jeszcze im prezent od nas i odeszliśmy, dając szansę innym na złożenie życzeń.
-Chciałbym być na miejscu Nowakowskiego - powiedział Andrzej, gdy staliśmy z boku i przyglądaliśmy się pozostałym.
-Ej, ej, ja tu stoję i słyszę – powiedziałam podnosząc na niego wzrok.
-A Ty byś nie chciała? – zapytał ze zdziwieniem.
-No wiesz, jakoś nie za bardzo bym chciała, żebyś brał ślub z Olą – powiedziałam z udawanym oburzeniem.
-Z Olą? Z Tobą chciałbym tam stać – powiedział uśmiechając się do mnie.
-No chyba, że tak. Może kiedyś, bez pośpiechu – dodałam całując go w policzek. Chwilę potem obok nas pojawiła się reszta siatkarzy z partnerkami. Poznałam dzieci Krzyśka. Są super, wesołe i mają poczucie humoru po tacie. Gdy wszyscy już złożyli życzenia, udaliśmy się do restauracji, w której miało odbyć się przyjęcie. Piotrek jak na dżentelmena przystało przeniósł żonę przez próg. Potem pierwszy toast za parę młodą i czas na obiad, czyli to co siatkarze uwielbiają najbardziej. Jedzenie było pyszne i dużo. Oczywiście siedzieliśmy z siatkarzami.
-Kochanie nałożyć Ci tej surówki – Andrzej spytał mnie.
-Tak, poproszę – odpowiedziałam, a wszystkich obok miny były bezcenne. Zrobili wielkie oczy i Krzysiek zapytał:
-To wy razem?
-No tak – odpowiedział Andrzej
-I długo tak nas okłamujecie?
-Wcale was nie okłamujemy, jesteśmy od niedawna razem – zaczął tłumaczyć się Andrzej
-W sumie to od bardzo niedawna, bo od rana – dodałam.
-A no chyba, że tak – Krzysiu przyjął nasze tłumaczenie – no to gratulujemy wam i życzmy szczęścia. Czyli szykuje się następne wesele. Kochanie musimy zbierać pieniądze, bo jak tak dalej pójdzie to trzeba będzie wziąć kredyt – powiedział do swojej żony. –Ach, Ci młodzi – dodał jeszcze i pocałował żonę w policzek. Wszyscy zaczęli się śmiać. Dobrze, że jest ten Krzysiu, bo bez niego to smutno by było. Jak to on zawsze mówi ktoś musi z siebie robić wariata, żeby inni mogli się pośmiać. Po pysznym obiedzie przyszedł czas na pierwszy taniec młodej pary. Zrobili to bardzo pięknie. Widziałam wiele pierwszych tańców, bo kiedyś pracowałam w restauracji, to nie jedno wesele obsługiwałam, ale tak świetnego i naturalnego tańca jeszcze nie widziałam. Miałam wrażenie, że oni zapomnieli o istniejącym dookoła świecie. W tej chwili byli tylko oni. Chociaż jak się później okazało Piotrek miał wielkiego stresa i raz się pomylił, ale nikt tego nie zauważył. Potem zaczęła się zabawa. Zespół grał bardzo ładnie i przeróżne piosenki. Najwięcej tańczyłam oczywiście z Wronką, ale też z pozostałymi siatkarzami. Nawet udało mi się zatańczyć kilka razy z panem młodym. Wszyscy siatkarze to dobrzy tancerze. Nie spodziewałam się tego, bo przy takim wzroście to sami wiecie.
Gdy odpoczywałam przy stole, a Andrzej tańczył chyba z Olą Kłosa, podszedł do mnie Oliwier. Usiadł do mnie na kolana i zapytał:
-Co u Oli? Nie przyjechała tu? Myślałam, że będzie- miał smutną minę.
-Nie mogła tu przyjechać, bo babcia z dziadkiem do niej przyjechali, poza tym wiesz, ona nie zna Oli i Piotrka – próbowałam mu to jakoś wytłumaczyć – Ale wiesz co? – wpadłam na pewien pomysł – My jutro z wujkiem Andrzejem jedziemy do Oli, bo jej mam mnie prosiła, żebym się nią zajęła, więc jeśli chcesz i twoi rodzice się zgodzą to możesz jechać z nami. – mały się uśmiechnął i powiedział:
-No pewnie, że chcę, tylko poczekaj chwilę – pobiegł szybko do Winiara i razem przyszli do mnie.
-Ale na pewno nie będzie to żaden problem?- zapytał Michał
-Nie skąd. Ola się ucieszy, bo też zawsze pyta o młodego, a w poniedziałek dostarczymy go  do domu. – wytłumaczyłam mu.
-Widzisz tato, mówiłem. Proszę zgódź się, zgódź –Oliwier prosił z miną kota ze Shreka.
-No dobra, ale musisz być grzeczny
-Przecież ja zawsze jestem grzeczny – dodał i przytulił swojego ojca. Potem szybko pobiegł do innych dzieci, pochwalić im się swoim wyjazdem.  Z Michałem porozmawiałam jeszcze chwilę, a potem do tańca poprosił mnie Kurek. Przeprosiłam Michała i poszłam tańczyć. Córeczka Kubiaka zauroczyła mnie. Jest taka piękna, słodka i tak bardzo podobna do Michała. Później oczywiście Kubiak z Moniką odwieźli ją do babci i wrócili na wesele. Zabawa była naprawdę wspaniała i do samego rana. Mimo, że zespół już nie grał, to my wciąż bawiliśmy się w najlepsze. Do hotelu wróciliśmy ok. 6 nad ranem. Nogi mi odpadały. Dobrze, że wzięłam sobie buty na zmianę. Andrzej już ledwo co kontaktował, zresztą jak pozostali panowie. Wszedł do pokoju i położył się tylko na łóżko i już spał. Zdjęłam mu buty, marynarkę i krawat. Z resztą już nie dałam rady, więc stwierdziłam, że jak będzie mu niewygodnie to sam zdejmie. Ja wzięłam jeszcze prysznic, przebrałam się piżamkę i też poszłam spać. Na szczęście zostawił dla mnie trochę miejsca w łóżku. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam w krainę Morfeusza. Po kilku godzinach snu, trzeba było wstać, bo czekała nas droga do Krakowa. Wczoraj, a właściwie dzisiaj nie piłam prawie wcale, więc mogłam spokojnie kierować. Większy problem był z Wroną. Ciężko było go dobudzić, ale jakoś dokonałam tego cudu. Po mocnej kawie, którą mu zaparzyłam i zimny prysznicu był mniej więcej do życia. Szybko spakowałam nasze rzeczy. Andrzej zaniósł nasze walizki do samochodu, a ja jeszcze raz sprawdziłam czy aby na pewno wszystko wzięliśmy i zeszłam na dół. Przy samochodzie czekał już Oliwier z rodzicami. Mały pożegnał się z nimi, Daga jeszcze raz zapytała czy to na pewno nie jest żaden problem. Oczywiście zapewniłam ją, że nie, że to dla nas przyjemność. Po pożegnaniu ze wszystkimi ruszyliśmy w drogę. Oczywiście Wrona zasnął zanim wyjechaliśmy z miasta, a Oliwier po 15 minutach.
-No dzięki chłopaki. Na was zawsze można liczyć – zaśmiałam się do siebie i włączyłam radio. Śpiewałam sobie pod nosem i jechałam dalej.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, przepraszam zawaliłam. Trochę mnie tu nie było, ale jesień to zawsze ciężki czas, a w tym roku doszła jeszcze matura, prawo jazdy i wiele, wiele innych. Teraz następny postaram się dodać tak gdzieś za dwa tygodnie.
Rozdział tak średnio mi się podoba, ale są już razem. 
Mam nadzieję, że jeszcze ktoś to czyta
Pozdrawiam i do napisania :* :*
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ



wtorek, 25 sierpnia 2015

IV

Całe zgrupowanie minęło mi bardzo szybko. Złapałam dobry kontakt z chłopakami, z trenerami. Z Andrzejem bardzo się zaprzyjaźniliśmy, spędzaliśmy dużo czasu. Na początku próbował bardziej zbliżyć nas do siebie. Raz nawet doszło do pocałunku, ale wyjaśniłam mu, że potrzebuję czasu i nie jestem jeszcze na to gotowa. Chyba zrozumiał to, bo powiedział, że będzie czekał tyle ile będzie trzeba, a nasze relacje po tym się nie zmieniły. Andrzej nie naciskał i to bardzo mi się w nim podobało. Cierpliwie czekał. Dużo się nauczyłam od sztabu szkoleniowego i polubiłam tę pracę. Wolny czas na zgrupowaniu spędzałam z Andrzejem lub z nim i tą całą bandą wielkoludów, których bardzo polubiłam i będę za nimi tęsknić. Najlepszy kontakt, oczywiście poza Andrzejem, miałam z Piotrkiem Nowakowskim, Mateuszem Bieńkiem i Kubiakiem.
Niestety dobiegł końca mój czas jako fizjoterapeuty reprezentacji Polski mężczyzn. W Rio nie poszło nam za dobrze. W półfinale przegrywaliśmy 0:2 z Francją, jednak udało nam się doprowadzić do tie-break’a, ale niestety ostatecznie przegraliśmy w nim 15:17. Następnego dnia przegraliśmy 0:3 z USA i zajęliśmy 4. Miejsce w ostatecznym rozrachunku. Według mnie i tak było dobrze, graliśmy w turnieju finałowym, a w tym roku najważniejszy jest przecież puchar Świata i to na września ma przyjść ta najwyższa forma naszych graczy. Panowie trochę się załamali. Ciężko było mi patrzeć na Andrzeja i pozostałych takich smutnych, ale wiedziałam, że pocieszanie ich nic nie da, tylko jeszcze mogą się na mnie wkurzyć. Humory wszystkim poprawiła ceremonia dekoracji, bo okazało się, że najlepszym przyjmującym został Kubiak, a najlepszym libero Zator. Dwóch Polaków wyróżnionych to też sukces.
Po powrocie do hotelu, zjedliśmy kolacje i każdy udał się do swojego pokoju odpocząć po meczu. Rano mieliśmy lot do Polski. Leżałam i przeglądałam internet, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Nie chciało mi się wstać, więc tylko krzyknęłam: Proszę!
Drzwi się uchyliły i zobaczyłam głowę Nowakowskiego.
-Mogę? – zapytał.
-Jasne, wejdź- powiedziałam poprawiając się na łóżku - No co tam?- zapytałam go.
-Bo wiesz… Trochę głupio, bo miałem to zrobić wcześniej, ale ciągle mi to wylatywało z głowy – zaczął się tłumaczyć, ale nie kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Piotrek ale o co chodzi?
-Bo ja w sobotę biorę ślub i miałem ci to dać już przed wylotem , ale najzwyczajniej zapomniałem. To dla ciebie – powiedział dając mi kopertę. Już się domyślałam co to jest. Pewnie zaproszenie na ślub. Powoli otworzyła kopertę i przeczytałam zaproszenie.
-Wiem, że bardzo późno daję ci je, ale bardzo chciałbym, żebyś była na moim ślubie. Zrozumiem, jeśli masz już inne plany – tłumaczył się biedak. Postanowiłam to trochę wykorzystać. W wielkim skupieniu czytałam zaproszenie, a potem spojrzałam na Piotrka z groźną miną, ale gdy zobaczyłam jego minę i smutek w oczach, wybuchłam śmiechem. Nowakowski patrzył na mnie jak na idiotkę. Nie wiedział co się dzieje.
-Dziękuję. Pewnie, że przyjdę jak mogłabym opuścić twoje wesela – powiedziałam, gdy się już uspokoiłam. On odetchnął z ulgą.
-To super! – powiedział i mnie przytulił – Ola by mi chyba głowę urwała, gdyby się dowiedziała, że dlatego, że tak późno ci dałem zaproszenie, nie przyjdziesz – powiedział uśmiechając się.
-Hej, ale ja osobiście nie poznałam jeszcze Oli. Znam ją tylko z twoich opowiadań. A ona mnie nie zna. Czy nie? – zapytałam dla pewności.
-No, niby cię nie zna, a jednak zna i lubi.
-Co? –  nie wiedziałam o co mu chodziło
-Po prostu dużo jej o tobie opowiadałem – odpowiedział
-To wy nie macie o czym rozmawiać tylko akurat o mnie? Nie ma ciekawszych tematów? – zapytałam.
-O mojej przyjaciółce musiałem jej powiedzieć, bo jeszcze potem byłaby zazdrosna – zaśmiał się.
-Zazdrosna? Przecież ty po uszy jesteś w niej zakochany. Ale ją podziwiam, że wytrzymuje z tobą i do tego jeszcze te rozłąki i wieczne wyjazdy. Pewnie jest jej ciężko – stwierdziłam.
-Czasami jest ciężko, ale jest internet, telefon, a na miejscu zawsze są znajomi. Kiedyś myślałem, żeby to wszystko rzucić i żyć tak jak większość ludzi, ale tak jak Olę tak kocham też siatkówkę i nie umiem bez niej żyć. Dlatego jakoś te pół roku reprezentacji jakoś wytrzymujemy, a jak jest Plusliga to zawsze jest łatwiej. Ale zobaczysz jak to jest – powiedział w się wyszczerzył.
-Nie wiem o co ci chodzi – powiedziałam
-Wrona jakby co to też jest zaproszony – zaczął się śmiać
-Spadaj – powiedziałam i rzuciłam w niego poduszką. Złapał ją i rzucił we mnie.
-Przecież widać, że coś między wami iskrzy – powiedział poważniejąc
-Może iskrzy, ale to chyba jeszcze nie jest odpowiedni czas – powiedziałam spoglądając w okno.
-Nie każ mu zbyt długo czekać. Daj mu szansę – powiedział patrząc mi w oczy – Przemyśl to, bo facet w końcu pomyśli sobie, że się nim tylko bawisz. Jeśli ci na nim zależy to do dzieła.
-Zależy mi na nim, ale nie wiem czy ja jestem już gotowa. Mój ostatni związek źle się skończył. Chłopak mnie zdradził i teraz boję się, że Andrzej też mnie może skrzywdzić kiedyś.
-Andrzej nie jest taki.  On ciągle o tobie gada. Wpadł po same uszy. Zaufaj mu. Jeśli coś ci zrobi to będzie miał ze mną do czynienia – powiedział i uśmiechnął się.
-Dziękuję – wyszeptałam i przytuliłam się do Piotrka – jesteś wspaniałym przyjacielem.
-Spoko, nie ma za co. Polecam się na przyszłość- zaśmiał się – a tak w sumie to robimy z Kurkiem seans filmowy to wpadnij też. Jak na razie będzie Bieniu, Kubi, Mikuś, Fabio, Zator no i Wrona – mówiąc to nazwisko poruszył brwiami.
-Chyba mnie przekonałeś –zaśmiałam się – tylko wezmę jeszcze szybki prysznic i przyjdę.
-Szybki? Pół godziny wystarczy?
-15 minut wystarczy – powiedziałam śmiejąc się
-Okej, to czekamy powiedział Nowakowski i wyszedł z mojego pokoju. 10 minut później siedziałam już na łóżku między Nowakowskim i Wroną. Czekaliśmy jeszcze na Zatora, który gdzieś się zgubił. Oglądaliśmy najpierw jakąś komedię, a potem horror, ale z nimi każdy horror to też komedia. Choć były momenty, że się bałam, ale wtedy głowę chowałam w ramię Andrzeja, a on łapał mnie za rękę. To pomagało.
Po powrocie do polski dostaliśmy kilka dni wolnego. W czwartek 23 lipca przyjechał po mnie Wrona i razem udaliśmy się na imprezki Nowakowskich. Ja na wieczór panieński, a Andrzej na kawalerski. Zapomniałabym wam powiedzieć. Wrona jak wracaliśmy z Rio postanowił, że on będzie moją osobą towarzyszącą na weselu, a ja jego. Nie miałam nic do gadanie w tej kwestii, ale nie powiem odpowiadało mi to. Przyszli państwo Nowakowscy postanowili zrobić swoje wieczory w czwartek, żeby potem na ślubie jakoś wyglądać jak to stwierdził Pit. Dlatego już w czwartek jechaliśmy z Wroną do nich. W końcu poznałam osobiście Olę. Była super dziewczyną, nie tylko że ładna ale też super charakter. Bardzo się polubiłyśmy i złapałyśmy wspólny język. Podczas czwartkowego wieczoru, a w sumie nocy poznałam wiele dziewczyn siatkarzy. Świetnie się bawiłyśmy. Na szczęście całą imprezę pamiętam. Po powrocie położyłam się w pokoju gościnnym u Nowakowskich. Rano obudziłam się i poczułam, że coś ogromnego mnie przygniata. Powoli otworzyłam oczy i wszystko stało się jasne. To była ręka Andrzeja. Miał on spać w drugim pokoju, ale to pewnie sprawka Nowakowskiego. Powoli udało mi się wydostać sod tej „blokady”. Wzięłam potrzebne rzeczy i ruszyłam do łazienki. Potem zeszłam do kuchni, gdzie zastałam Olę. Siedziała przytulona do butelki.
-Co jest? Ciężko? – zapytałam szeptem z uśmiechem.
-Już nigdy nie pije. Nie pamiętam jak wróciłyśmy – powiedziała.
-Tak, jasne. Nie pijesz do następnego razu – zaśmiałam się i zabrałam jej butelkę, wzięłam kilka łyków i odstawiłam na stół – Wróciłyśmy taksą. Byłyśmy chyba ok. 4 w domu – wytłumaczyłam jej – Reszta jeszcze śpi?
-Tak, tak. Pewnie szybko nie wstaną – powiedziała - Mocno źle ze mną było?
-Nie, tańczyłaś tylko na stole i podrywałaś taksówkarza, nawet chyba wzięłaś jego numer, ale przecież to twój ostatni wieczór wolności był, więc szaleństwo jest jak najbardziej odpowiednie – z każdym moim słowem Ola była coraz bardziej przerażona -  Ale spoko, Piotrkowi ani słowa – uśmiechnęłam się i puściłam jej oczko.
-Komu ani słowa? – usłyszałyśmy zaspany głos Nowakowskiego, który nagle pojawił się obok nas.
-Tobie – powiedziałam i wyszczerzyłam się do niego. Przecież Ola nic takiego nie zrobiła, a panowie na pewno też zabalowali, co zresztą było widać po przyszłym panie młodym.
-Tak? A o czym ani słowa mi? – zapytał ciekawy, wziął butelkę z wodą i wypił całą jej zawartość.
-Nie wszystko musisz wiedzieć – odpowiedziałam mu.
-Co zaszalałyście wczoraj? – zapytał z uśmiechem spoglądając na swoją narzeczoną – Spokojnie kochanie, dziś wszystko ci wybaczam – powiedział i dał buziaka Oli.
-Podobno tańczyłam na stole i zdobyłam numer taksówkarza w drodze do domu – powiedziała szybko.
-Ohoo, to naprawdę zaszalałyście, ale wybaczam ci wszystko – powiedział i rękę przeciągnął przed sobą, jakby pokazywał jej jakiś piękny krajobraz.
-Naprawdę dziękuję łaskawco – zaśmiała się Ola i pocałowała go – A teraz opowiadaj co wy wczoraj robiliście? – dodała.
-W sumie to nie za dużo pamiętam. Trochę popiliśmy, pośmialiśmy się i to tyle. – powiedział zmieszany.
-I żadnych dziewczyn nie było? – zapytałyśmy równą z Olą.
-Jakieś tam były, ale nie tak piękne jak ty – powiedział Nowakowski, patrząc w oczy swojej narzeczonej.
-O jak słodko – powiedziałam – Już wam nie przeszkadzam, tylko wezmę jeszcze wodę dla tego tam co tak chrapie – dodałam.
-A postanowiłaś już coś? – zapytał mnie Nowakowski.
 -Tak, miałeś rację, spróbuje, bo kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana no nie?
-No pewnie – uśmiechnął się do mnie – a powiedziałaś już?
-Jeszcze nie, czekam na odpowiedni czas, tylko proszę cię ty się wcześniej nie wygadaj – powiedziałam z błagającym wzrokiem.
-Postaram się, ale lepiej się pośpiesz, bo nie wiem jak długo wytrzymam – powiedział Piotrek.
-Halo, ja tu jestem. Może mnie też wtajemniczycie , bo wcale was nie rozumiem – odezwała się Ola. Piotrek spojrzał na mnie, oczekując pozwolenia na wtajemniczenie Oli. Kiwnęłam tylko głową i ruszyłam do góry.
-Tylko nie koloryzuj za bardzo – rzuciłam jeszcze, gdy byłam w połowie schodów.
Weszłam do mojego pokoju, gdzie wepchał się też Wrona. Siatkarz spał jeszcze. Usiadłam na łóżku i przyglądałam się mu. Miał taką idealną twarz. Patrzyłam na jego włosy, które były w kompletnym nieładzie, jego zarost, który był w sam raz i jego usta. Miałam ochotę poczuć ich smak na swoich, ale opanowałam się. Pomyślałam, że chciałabym, żeby tak było każdego ranka, żeby po prostu był przy mnie. Palcem delikatnie przejechałam p linii jego szczęki. Nie obudził się, więc stwierdziłam, że jeśli delikatnie go pocałuje w policzek to też się nie obudzi. Jednak się myliłam. Gdy nachyliłam się żeby go pocałować, on odwrócił twarz i moje usta wylądowały na jego ustach. Odsunęłam się, a on powoli otworzył oczy i uśmiechnął się.
-Takie pobudki to ja zawsze mogę mieć –powiedział.
-Ty oszuście – powiedziałam i zaczęłam bić go poduszką. Wrona złapał mnie, unieruchamiając mi ręce w swoim silny uścisku. Położył mnie i przygniótł swoim cielskiem.
-Wrona, złaź ze mnie – powiedziałam próbując się jakoś uwolnić. Jednak on był zbyt silny. W końcu opadłam z sił i postanowiłam czekać, aż mu się znudzi. Jednak Andrzej spojrzał w moje oczy. Ja zatonęłam w jego. Nasze twarze zbliżały się do siebie powoli. W końcu on nie wytrzymał i złożył delikatny pocałunek na moich ustach, jakby bojąc się mojej reakcji. Nie protestowałam, więc zaczął mnie pewniej całować. Czułam smak jego wspaniałych ust na swoich. Całowaliśmy się namiętnie. Oderwaliśmy się od siebie, gdy zabrakło nam tchu. Spojrzeliśmy sobie w oczy i obje uśmiechnęliśmy się. Stwierdziłam, że skoro czekał tak długo to może poczekać w niepewności jeszcze jeden dzień.
-Andrzej –zaczęłam – przepraszam za to. Daj mi jeszcze kilka dni na uporanie się ze wszystkim i przemyślenie tego.
-Tak, jasne. Przepraszam miałem nie naciskać, ale nie potrafiłem się oprzeć. – wyraźnie posmutniał.
-Ale bądź dobrej myśli – powiedziałam z uśmiechem, wstałam i rzuciłam mu butelkę, którą wcześniej postawiłam na parapecie. – Masz, bo z Piterem nie jest najlepiej, więc stwierdziłam, że z tobą też, ale jak widzę się myliłam.
-Ktoś musiał ogarnąć to towarzystwo. Inaczej wrócilibyśmy tutaj dziś popołudniu. – powiedział z uśmiechem
-To mieliśmy te same role – zaśmiałam się – dobra wstawaj, a ja idę zrobić jakieś śniadanie dla wszystkich – powiedziałam i wyszłam z pokoju. W kuchni Ola robiła już kanapki, więc jej pomogłam. Ok. 13 wszyscy zeszli na śniadanie. Wody tego dnia łącznie wypiliśmy chyba jakieś 2 zgrzewki. Po południu wszyscy opuścili mieszkanie Nowakowskich, żeby w spokoju przygotowali się do jutra. Udaliśmy się do hotelu, gdzie miało odbyć się wesele, bo tam zarezerwowali nam pokoje. Jak się okazało, Piotr zadziałał i dla mnie i Wrony jest jeden pokój. Przecież nie będę robić jakiejś afery. W sumie nawet trochę bardzo mi to pasowało. Poudawałam trochę, że jestem niezadowolona z tego i poszliśmy do naszego pokoju. Był śliczny. Oczywiście z jednym łóżkiem dwuosobowym.
-Jak chcesz to będę spał na podłodze – zaproponował Wrona
-Tak, a jutro będę siedzieć na weselu, bo mój partner będzie połamany? O nie, nie, nie mój drogi. Poza tym spaliśmy już dziś razem i jakoś przeżyliśmy także te kilka nocy chyba też damy radę co? – bardzo chciałam z nim spać, przytulić się do niego, dlatego nie mogłam mu pozwolić spać osobno.
-Jak chcesz. Mi to pasuje, nawet bardzo – wyszczerzył się.
Wzięłam prysznic, potem Wrona i zeszliśmy do restauracji na kolację. Potem byliśmy tak zmęczeni, że o 21 już kładliśmy się spać. Leżeliśmy chwilę w ciszy. W pewnym momencie poczułam jak Andrzej przysuwa mnie do siebie i obejmuje. Nie protestowałam, wygodnie ułożyłam się na nim, poczułam zapach jego perfum. Był taki wspaniały. Wtuleni w siebie zasnęliśmy.

------------------------------------------------------------------------------------------------
Przybywam z czwóreczką!
Miało być już w poniedziałek, ale w niedzielę byłam na meczu i jakoś nie mogłam się ogarnąć po tym. 
Memoriał wygrany! Z dobrymi humorami jadą do Japonii. Już nie mogę doczekać się 8 września. Tylko to wstawanie w nocy na mecze... , ale siatkówka ważniejsze niż spanie. Jak to mówimy w harcerstwie sen jest dla słabych :D

Jak Wam się podoba to na górze? według mnie trochę za bardzo sielankowo, ale to się zmieni 
5 komentarzy i następny rozdział :)
Do napisania ;)


niedziela, 16 sierpnia 2015

III


W pewnym momencie ktoś zasłonił mi oczy. Nie wiedziałam do kogo należą te wielkie łapska, ale usłyszałam śmiech li i małego chłopca. Już wiedział kto stoi za mną. Nie mógł być to kto inny, jak Winiarski.
-Hmm… Kto to może być? – mówiłam dotykając rąk Michała jakbym dzięki temu go rozpoznała – Niech no zgadnę. Michał? – zapytałam. Poczułam jak zabiera dłonie z moich oczu.
-Skąd wiedziałaś? – zapytał zdziwiony, że od razu go rozpoznałam.
-Ma się ten dar- powiedziałam i uśmiecham.
-Taa, jasne.
-Wątpisz w to? – powiedziałam z groźną miną.
-Nie, nie – odpowiedział, ale wyczułam ten sarkazm – przyszliśmy się pożegnać. Musimy już uciekać, bo żonka z synem czekają na nas w domu – powiedział.
-Musisz poznać moją mamę i brata i jeszcze Arka i moich kolegów. Są super. –powiedział Oliwier zwracając się do Oli.
-Właśnie Oliwier ma rację. Wpadnijcie kiedyś do nas, może z Andrzejem? – powiedział Michał poruszając brwiami.
-Ola mieszka w Krakowie, więc będzie trochę ciężko. – powiedziałam, ale widząc smutną minę dziewczynki dodałam – Ale postaramy się to jakoś zorganizować.
Wymieniliśmy się jeszcze z Michałem numerami i pożegnaliśmy się. Gdy Panowie odeszli od nas zauważyłam Andrzeja kierującego się w naszą stronę.
-Już jestem. Możemy iść.- powiedział wesoło.
-A ty nie musisz wracać z pozostałymi zawodnikami? – zapytałam.
-rozmawiałam z trenerem i zgodził się, żebym wrócił później- odpowiedział mi.
-To chodźmy – powiedziałam wyciągając rękę w stronę Oli. Ona chwyciła moją dłoń, jednocześnie łapiąc też Andrzeja za rękę i tak skierowaliśmy się do wyjścia z hali. Andrzej poprowadził nas innym wyjściem, aby uniknąć tłumu kibiców. Miło rozmawialiśmy o siatkówce, karierze Andrzeja i o moich studiach.
-Nogi mnie już bolą – w pewnym momencie powiedziała Ola. Widziałam, że jest już zmęczona. Takie atrakcje strasznie ją wymęczyły.
-Kochanie jeszcze tylko kawałek i będziemy w domu-powiedziałam chcąc ją jakoś zmotywować, ale nic to nie dało.
-Nie, ja już nie mogę – w oczach miała już łezki. Chciało jej się spać.
-No to chodź – powiedział Andrzej wyciągając ręce, żeby wziąć Olę.
-Na pewno dasz radę. Ola nie jest taka lekka – powiedziałam zaniepokojona. Nie chciałam, żeby sobie coś naciągnął, bo niedługo jedzie, znaczy jedziemy na turniej finałowy.
-Spokojnie dam radę. Nie takie ciężary przerzucam na treningu – uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam. Szliśmy w ciszy, ale nie przeszkadzała mi ona.
-Kochanie już jesteśmy- powiedziałam do Oli, gdy dotarliśmy do domu, ale z jej strony nie było żadnej reakcji.
-Chyba zasnęła – powiedział Andrzej – Zaniosę ją do łóżka, żeby się nie obudziła.
-Dziękuję – powiedziałam z uśmiechem. Weszliśmy do domu. W korytarzu czekała na nas już ciocia.
-Co się stało? – zapytała
-Nic, tylko Ola była zmęczona i zasnęła. Nie chcieliśmy jej budzić – powiedziałam po cichu.
-To chodźcie do jej pokoju - -powiedziała ciocia i poszła do góry. Andrzej ruszył za nią, a ja skierowałam się do kuchni i wstawiłam wodę na herbatę.
-Napijesz się czegoś?- zapytałam, gdy Andrzej pojawił się z powrotem w korytarzu.
-Będę już się zbierał – powiedział.
-Tak łatwo Pan nie ucieknie. Muszę Panu podziękować za transport córki. Upiekłam szarlotkę – wtrąciła się ciocia i Andrzej nie miał już wyboru.
-Mmm… Szarlotka cioci. Niebo w gębie – przekonywałam siatkarza.
-No skoro tak, to musze jej spróbować – powiedział uśmiechając się.  W tym momencie usłyszałam gwizd czajnika. Pobiegłam szybko do kuchni i wyłączyłam wodę.
-Mi nic nie rób, pójdę do wujka, bo oglądamy film i już się denerwuje, że mnie nie ma. No ale tak to jest z tymi facetami – powiedziała śmiejąc się – Już wam nie przeszkadzam – rzuciła jeszcze i poszła do męża.
-Herbata? – zapytałam.
-Herbata – powiedział Andrzej. Zrobiłam nam moją ulubioną herbatę, pokroiłam ciasto i postawiłam wszystko na stole.
-Kiedy wyjeżdżasz? – spytał siatkarz.
-Chyba w poniedziałek rano, to zależy od pracy–powiedziałam patrząc na niego.
-Pracujesz?
-Tak. To na razie jest tylko taka dorywcza praca w zastępstwie. Nie dawno udało mi się tam załapać – powiedziałam. Postanowiłam, że mu nie powiem. Dowie się dopiero wtedy jak i inni – A wy kiedy opuszczacie to piękne miasto?
-W poniedziałek rano – odpowiedział ze smutną miną.
-Czemu taki smutek?
-Bo ten tydzień będzie ciężki. Trzeba będzie ciężko trenować. No ale w końcu wiemy po co trenujemy. Żeby wygrać – powiedział uśmiechając się.
-Wierzę, że wygracie- powiedziałam również z uśmiechem na ustach.
Po godzinie Andrzej musiał już iść. Szkoda, bo bardzo dobrze mi się z nim rozmawiało i lubię go.
-Tylko uważaj na siebie- powiedziałam
-Będę, będę. Obiecuję, że napiszę jak dotrę do hotelu.
-To dobrze – uśmiechnęłam się.
-Kiedy teraz się spotkamy? – zapytał. Szybciej niż się spodziewasz panie Wrona pomyślałam.
-Napisz jak będziesz miał kiedyś czas, to też postaram się upiec szarlotkę, nie będzie taka pyszna jak cioci, ale będę się starać.- powiedziałam z uśmiechem.
-Napiszę. Na pewno.- powiedział – Muszę już iść. Pa. – powiedział dając mi całusa w policzek.
-Pa - odpowiedziałam mu. Gdy po całusie oddaliliśmy się od siebie, nasze oczy się spotkały i oboje zostaliśmy w bezruchu. Dzieliło nas kilka centymetrów. Patrzyłam w te jego piękne oczy i tonęłam w nich. Pocałuje mnie czy nie? Czy ja tego chcę? Chyba nie jestem na to gotowa. Otrząsnęłam się pierwsza i odsunęłam głowę. Andrzej też się już otrząsnął.
-Do zobaczenia- powiedział i wyszedł. Ja stałam patrząc na drzwi, za którymi zniknął siatkarz. To było coś cudownego. Tak bardzo chciałam poczuć jego usta na swoich, ale czułam też jakąś blokadę. Chyba nie jestem jeszcze gotowa na związek. Bałam się, że  znowu będę cierpieć, a nie wiem czy to bym zniosła. Bałam się, że znowu ktoś mnie skrzywdzi. Ale Andrzej jest taki inny. Świetnie czuję się w jego towarzystwie i jeszcze to dziwne uczucie w środku, które pojawia się za każdym razem gdy z nim rozmawiam, nawet gdy go widzę. Dam sobie czas. Nic na siłę. Co los przyniesie tak będzie. Z takim postanowieniem udałam się do kuchni. Posprzątałam kubki po nas i skierowałam się do łazienki, żeby wziąć prysznic. Przebrana w pidżamkę, położyłam się do łóżka. Gdy zasypiałam poczułam wibrację mojego telefonu. Wzięłam go z szafki obok łóżka i jak zobaczyłam nadawcę uśmiech wkradł się na moje usta.  Oczywiście napisał nie kto inny jak Wrona.
„Dotarłem do hotelu. Ciągle siedzisz w mojej głowie. Słodkich snów ;*”
Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Było mi bardzo miło. I znowu to uczucie się pojawiło.
Odpisałam mu:
„Przepraszam, już z niej wychodzę ;) Dobranoc ;*”
Tej nocy nie zasnęłam tak szybko. Ciągle myślałam o Andrzeju.
Rano wstałam trochę niewyspana, ale dobra kawa postawiła mnie na nogi. Poszliśmy na Mszę do Kościoła. Pewnie pomyślicie, że jestem dziwna, ale tak już mam. Cała moją rodzina jest katolicka i niedziela bez wizyty w Kościele jest jakaś taka dziwna. Rodzice nauczyli mnie tego już jako małego brzdąca i tak mi zostało. Potem wróciliśmy, zjedliśmy obiad i poszliśmy pojechaliśmy na miasto. Pochodziliśmy po starym mieście, a potem usiedliśmy na Bulwarach i rozkoszowaliśmy się spokojem. Słońce ładnie świeciło, tworząc piękny widok. Zrobiła dużo zdjęć. Jak będę miała czas muszę iść do fotografa, wywołać zdjęcia, bo już się ich trochę uzbierało. Lubię mieć taką pamiątkę, bo oglądanie na komputerze to nie to samo. Wieczorem przyjechali moi rodzice do Krakowa. Zrobili sobie małe wakacje. A cioci zawsze przyda się pomoc, tym bardziej, że dziś nam powiedziała, że jest w ciąży. Jadąc tu moi rodzice wjechali do Warszawy po kilka moich rzeczy, bo nie wiem kiedy dotrę do domu. Nie znam jeszcze dokładnie grafiku reprezentacji. Opowiedziałam im o mojej nowej pracy. Też bardzo się cieszyli i wierzyli, we mnie. W ciągu dnia Andrzej wysłał mi kilka zdjęć tego co aktualnie robi. Nie zostałam mu dłużna i też wysyłałam na bieżąco. Jedno wysłałam z Olą. Chciałam zrobić sobie z nią selfie, ale wujek coś w tym momencie do nas powiedział i obie zapytałyśmy: cooo? a ja w tym momencie nacisnęłam przycisk, żeby zrobić zdjęcie. I mamy takie super miny na zdjęciach, ale bardzo mi się ono podoba. Nie jest takie pozowane i jesteśmy na nim bardzo podobne z Olą do siebie, przynajmniej tak stwierdził Wrona.
W poniedziałek rano miałam stawić się w hotelu, w którym była zameldowana reprezentacja. Wstałam o 5:30. Ogarnęłam się, ubrałam jeansy i biały T-shirt, a do tego trampki. Spakowałam walizkę, szybko coś zjadłam i ruszyłam w stronę wyjścia. Pożegnałam się z Olą, jej rodzicami i moimi rodzicami.
-A co ty teraz będziesz robić? – zapytała Ola
-Będę pracować. Z tymi siatkarzami. – powiedziałam.
-Ha! Wiedziałam! A Andrzej wie?
-Jeszcze nie- odpowiedziałam jej z uśmiechem.
-Ale się ucieszy jak się dowie. Poczekaj tu chwilę jeszcze – rzuciła i pobiegła do góry. Po chwili wróciła z jakąś kartką w ręce.
-Daj mu to i powiedz, że to ode mnie. Narysowałam jak wygrywają, a ja oglądam to w telewizji.- powiedziała dumna z siebie.
-Dobra. Przekaże mu to- powiedziałam, schowałam obrazek do torebki i jeszcze raz z wszystkimi się przytuliłam i wyszłam. Pod hotel odwiózł mnie tato. Weszłam do recepcji hotelu i od razu skierowano mnie do pokoju szkoleniowców. Miałam być tam o 7 i punktualnie o tej godzinie pukałam do drzwi pokoju 216. Otworzył mi Antiga, zaprosił do środka i wprowadził w podstawowe wiadomości m.in. że dziś wyjeżdżamy z Krakowa i kiedy wyjeżdżamy do Rio oraz plan dnia siatkarzy. Dostałam strój reprezentacji, który od teraz muszę nosić. Założyłam dres w łazience.
-Jadłaś śniadanie?- zapytał trener, gdy wyszłam przebrana.
-Nie jakoś nie było czasu, ale nie jestem głodna – odpowiedziałam grzecznie.
-W takim razie idziesz z nami, posiłki trzeba jeść regularnie. A poza tym to najlepsza okazja, żeby wszyscy cię poznali - powiedział, a ja poczułam trochę strach, bo co będzie jak oni mnie nie zaakceptują, ale nie miałam czasu na rozmyślanie nad tym, bo już wychodziliśmy z pokoju i szliśmy do hotelowej restauracji. Tam na moje szczęście nie było żadnych siatkarzy.
-Znowu leniuchują – zaśmiał się trener. Usiadłam z całym sztabem do stolika i zjedliśmy posiłek miło rozmawiając. Bardzo ich polubiłam, chyba oni mnie też. Oskar opowiadał żarty, wszyscy się śmieli, atmosfera była bardzo przyjemna. Gdy kończyliśmy posiłek zaczęli schodzić się siatkarze. Wszedł Wrona, jednak mnie nie zauważył, bo siedziałam trochę schowana i usiadł tyłem do mnie po drugiej stronie restauracji.
-Są już wszyscy? – Antiga skierował to pytanie do swojego asystenta. Ten szybko ogarnął salę wzrokiem.
-Tak- odpowiedział po polsku.
-No to czas, żeby cię przedstawić – powiedział uśmiechając się do mnie. Wzięłam głęboki oddech i poszłam za trenerem. Stanął na sali tak, żeby wszyscy go widzieli. Widziałam jak oczy Andrzeja robią się coraz większe.
-To jest nasz nowy fizjoterapeuta, na zastępstwo. Poznajcie Ninę Rypińską - powiedział
-cześć wszystkim. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze współpracowało – powiedziałam. Wiem, że to taki trochę oklepany tekst, ale co miałam powiedzieć. Każdy siatkarz podszedł się ze mną przywitać i podać mi rękę. Było mi bardzo miło. W końcu przyszła też kolej na Jego. Wrona podszedł do mnie, uścisnął moją dłoń i ją pocałował. Patrzyłam w te jego piękne oczy.
-Andrzej, już wystarczy. Teraz ja!- głos Kłosa sprowadził mnie na ziemię. Andrzej z niechęcią odsunął się na bok.
-Karol Kłos – uściskał moją rękę i również ją pocałował. On był już ostatni.

-To teraz wracajcie do posiłków – powiedział trener do siatkarzy – A ciebie zapraszam do pokoju fizjo, bo nasz drugi fizjoterapeuta chce z tobą porozmawiać – powiedział już tylko do mnie. Spojrzałam jeszcze na Andrzeja. Mój wzrok spotkał się z jego. Uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam i wyszłam z restauracji.


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że dodaje tak nieregularnie, ale brak mi trochę czasu
Do następnego ;)
Komentujesz ---> Motywujesz


poniedziałek, 3 sierpnia 2015

II


Rano obudziło mnie wtargnięcie Oli do pokoju.
-Wstawaj! Idziemy na mecz!- krzyczała skacząc po moim łóżku. Powoli otworzyłam oczy i złapałam Olę w pasie, kładąc ją obok siebie.
-Mecz jest wieczorem. Mamy jeszcze dużo czasu, więc jeszcze trochę pośpijmy- powiedziałam spokojnie i zamknęłam oczy, a gdy ona chciała wstać, przytrzymałam ją ręką – Musimy się wyspać, żeby mieć siłę kibicować- próbowałam ją przekonać do chociaż godzinnej drzemki.
-Ja już się wyspałam – odpowiedziała z wielkim uśmiecham na ustach
-Ale ja nie-mówiłam, cały czas przytrzymując ją, żeby nie wstała i nie skakała po łóżku.
-To ty jeszcze pośpij chwilkę, a ja cicho poleżę obok ciebie, dobra? – byłam zdziwiona jej propozycją, ale każda minuta snu rano, jest jak zbawienie, więc jej przytaknęłam. Leżałam może jakieś 5 minut gdy usłyszałam:
-Głodna jestem. Zrobisz mi kanapki? – zapytała robiąc minę kota ze Shreka. Wiedziała, że wtedy jej nie odmówię.
-Dobra, ale zmykaj się najpierw ubrać – powiedziałam podnosząc się z cieplutkiego łóżka. Dziewczynka pobiegła do swojego pokoju, a ja zabrałam z walizki jakieś ubrania i poszłam do łazienki. Umyłam zęby, szybko związałam włosy i ubrałam się. Rzęsy potraktowałam tuszem. Lubiłam się malować, ale na co dzień stawiałam na bardzo lekki makijaż. Nie widziałam sensu nakładania na siebie tony kosmetyków, wolałam naturalność. Udałam się do kuchni i przygotowałam dla nas kanapki. Cioci i wujka już nie było, ale na stole leżała lista zakupów, pieniądze i kartka z prośbą czy mogę to kupić, bo ciocia dziś nie zdąży. Stwierdziłam, że po śniadaniu pójdziemy z Olą do supermarketu. Gdy zalewałam herbatę, Ola wpadła do kuchni, usiadła przy stole i zaczęła zajadać się kanapkami.
-Powoli, nikt ci ich nie zje- upomniałam małą, bo brała już następną kanapkę, choć na talerzu miała niedokończoną poprzednią. Uśmiechnęła się do mnie. Zjadłyśmy w ciszy, słuchając radia. Mówili w wiadomościach o wczorajszym zwycięstwie Polaków i awansie do Final Six.
-Po śniadaniu pójdziemy na zakupy, bo twoja mama nas prosiła, zgoda? – zapytałam dziewczynki.
-Zgoda, to ja już pójdę umyć zęby – oznajmiła. Gdy dopiłam herbatę, naczynia włożyłam do zmywarki i poszłam po moje rzeczy do pokoju. Postanowiłam jeszcze pościelić łóżko, ale gdy tylko złapałam za kołdrę, poczułam jak coś mnie do niego przyciąga. Nie mogłam się temu oprzeć i położyłam się. Za chwilę do pokoju wpadła Ola.
-Idziemy! No chodź – mówiła ciągnąc mnie za rękę.
-Już idziemy, podaj mi moją torebkę – poprosiłam dziewczynkę. Ona podeszła do stolika i wyciągnęła z torebki lekko wystające wejściówki od Andrzeja.
-A co to jest? – zapytała tonem, jak rodzice zawsze pytają jak znajdą jakieś niepoukładane rzeczy w szafie. Zaśmiałam się, bo śmiesznie to wyglądało.
-Bilety na mecz-droczyłam się z nią.
-Ale przecież nie wzięłaś ich wczoraj od Wrony-powiedziała z wielkim oburzeniem.
-Wczoraj jak byłam na spacerze to go spotkałam i wtedy mi je wrzucił do torebki- wytłumaczyłam jej.
-Spotkałaś go potem jeszcze?
-Tak, rozmawialiśmy trochę.
-O nic więcej nie pytam. – powiedziała i skierowała się do drzwi, ale odwróciła się i dodała-Zbieraj się, wychodzimy- i wyszła. Byłam w szoku, skąd ona zna takie odzywki? Chyba za dużo przebywa z dorosłymi. Podniosłam się z łóżka, zaścieliłam je, wzięłam komórkę i sprawdziłam godzinę. Było dopiero po 9. Ja nie wstaje tak wcześnie jak mam wolny dzień, zemszczę się na niej kiedyś. Zobaczyłam, że mam jedną wiadomość. Odblokowałam telefon i odczytałam, była od Andrzeja: Już nie mogę się doczekać jutra :) Słodkich snów ;). Miło mi się zrobiło, ale słyszałam już wołanie Oli z korytarza, więc zabrałam torebkę i wyszłam z pokoju. Ubrałam buty i razem z Olą wyszłam, zamykając dom. Poszłyśmy do biedronki, bo była niedaleko. Kupiłyśmy to o co poprosiła nas ciocia i dodatkowo jeszcze lody, bo było gorąco, po czym udałyśmy się do domu. Pobawiłam się trochę z Olą, a gdy oglądała bajki, postanowiłam sprawdzić fejsa i pocztę. Zalogowałam się i moim oczom ukazał się email od Związku Polskiej Piłki Siatkowej. Wysłałam tam kiedyś moje CV, ale to już było jakieś 4 miesiące temu i nie myślałam, że się jeszcze ktoś stamtąd odezwie do mnie. Zresztą wysłałam do wielu miejsc, gdzie potrzebny jest fizjoterapeuta, ale znikąd nie otrzymałam pozytywnej odpowiedzi. Otworzyłam i przeczytałam:
Witam!
Przejdę od razu do rzeczy. Potrzebujemy fizjoterapeuty w zastępstwie, bo nasz jest niedysponowany. Za dwa tygodnie gramy ważny turniej w Brazylii i bardzo Pani potrzebujemy. Wiem, że to jest mało czasu na zdecydowanie, ale musimy znać Pani odpowiedzieć do jutra. Jest Pani po studiach, a taka praca to nabycie doświadczenia i  zdobycie kontaktów na przyszłość. Na początku sierpnia prawdopodobnie wróci już nasz fizjoterapeuta, ale do tego czasu potrzebne jest nam zastępstwo. Jeśli się Pani podejmie tej pracy proszę o odpowiedź na ten adres lub jeśli jest taka możliwość zgłoszenie się do sztabu reprezentacji po meczu.
Liczę, że się Pani zgodzi
Pozdrawiam
Tomasz Klinek
Nie wierzyłam w to co czytam. Ja w sztabie reprezentacji? Wysyłając tam CV liczyłam na jakie posadę fizjoterapeuty w juniorach, nie brałam pod uwagę nawet kadry B, a tu proszę: fizjoterapeuta drużyny Antigi. Nie miałam żadnych zobowiązań, więc wyjazd, nie był żadnym problem, ale czy ja sobie poradzę, przecież jestem dopiero po studiach. Postanowiłam, że skoro związek na mnie stawia, to muszę wykorzystać tę szansę. Po meczu zgłoszę się do sztabu szkoleniowego. Taka jest moja decyzja. Zadzwoniłam jeszcze do Nadii. Gdy powiedziałam jej o mailu i mojej decyzji, nie kryła radości. Cieszyła się razem ze mną i wtedy poczułam, że zaczyna się nowy rozdział w moim życiu i o poprzednim muszę zapomnieć. Dwie godziny przed meczem założyłam swoją koszulkę reprezentacji, czarne rurki i trampki. Zabrałam torebkę, a w niej wejściówki od Andrzeja i wyszłam na korytarz. Ola stała już i czekała na mnie.
-Już idę, idę. Nie denerwuj się tak.-powiedziałam ze śmiechem do dziewczynki i wyszłyśmy z domu. Na hali byłyśmy jak zwykle jedne z pierwszych. Znalazłyśmy swoje miejsca, które były bardzo blisko boiska. Po chwili zaczęli schodzić się bliscy innych siatkarzy.
-Oliwier!-krzyknęła Ola i pobiegła przywitać się z chłopcem. Natomiast do mnie podszedł tato chłopca.
-Michał Winiarski-powiedział, podając mi rękę.
-Nina Rypińska, milo mi-odpowiedziałam. Zaskoczyło mnie to trochę, bo to jest przecież wielki siatkarz i rozmawia ze mną, ale nie tak jak ze zwykłym kibicem. Może już coś wiedział, że miałam dołączyć na chwile do sztabu, a może tylko dlatego, że Ola i jego syn bardzo się polubili. Mniejsza z tym.
-Oliwier cały dzień mówił o Pani córce i nie mógł się doczekać kiedy znowu się spotkają. Bardzo się polubili-powiedział Winiarski.
-Ola to moja kuzynka, opiekuje się nią chwilowo, ale ma Pan rację, że bardzo się lubią-odpowiedziałam uśmiechając się.
-Bardzo przepraszam. Ola tak jest do ciebie przywiązana, więc pomyślałam, że jesteś jej matką-powiedział trochę zmieszany.
-Nic się nie stało. Nie Pan pierwszy i nie ostatni tak pomyślał-uśmiechnęłam się do niego.
-Ale jak pan, po prostu Michał-powiedział również się uśmiechając. Taki wieki człowiek, mistrz świata, a nie uważa siebie za nie wiadomo kogo. Bardzo mi się to podobało. Ola z Oliwierem biegali, śmiali się i widać było, że mają dobry kontakt. Michał siedział obok mnie i jak ktoś przychodził to mnie przedstawiał. Oczywiście nie spamiętałam imion wszystkich, ale mniej więcej kojarzyłam czyja to dziewczyna albo rodzina. Rozpoczął się mecz. Wszyscy głośno kibicowali, choć i tak mieliśmy już awans do Turnieju Finałowego w Rio.
-Przepraszam, że pytam, ale w sumie to jak to się stało, że udało ci się dostać wejściówki na to miejsce?-zapytał Michał podczas drugiej przerwy technicznej w pierwszym secie.
-Hmmm. Wejściówki wcisnął mi na siłę jeden z tych tam-powiedziałam wskazując na wszystkich zawodników skupionych wokół trenera.
-Który? Który?-dopytywał Winiarski.
-Zgadnij-powiedziałam śmiejąc się z jego miny myśliciela.
-Zbyt dużo ich. Podaj na jakiej pozycji gra.-powiedział po chwili namysłu.
-Środkowy -odparłam. Przecież i tak by się dowiedział po meczu.
-Pit na pewno nie, bo on ma narzeczoną. To albo Wrona albo Bieniek- powiedział dumny z siebie, że do tego doszedł. Śmiałam się z jego postawy – To który? – zapytał- Albo nie, poczekaj zgadnę – powiedział spoglądając raz na jednego, raz na drugiego – Ha, wiem już. Wrona!
-Dlaczego tam twierdzisz?
-Proszę Cię, ciągle spogląda tutaj, myślałem, że to na mnie, ale niestety nie- powiedział robiąc smutną minę. Zaczęłam się śmiać, a on po chwili dołączył do mnie. W tym momencie spojrzał na nas Andrzej i też się uśmiechnął.
Niestety przegraliśmy ten mecz 1:3, ale najważniejsze, że mamy awans. Siatkarze nie mieli takich humorów jak wczoraj, ale mimo przegranej nie byli załamani. Wszyscy podeszli do band, więc ja też. Andrzej podszedł i przytulił mnie.
-Dziękuję, że przyszłaś –powiedział, odklejając się ode mnie.
-Nie sama-uśmiechnęłam się i w tym momencie Ola przybiegła do nas i wskoczyła na ręce Andrzeja.
-Nic się nie stało, że przegraliście, następnym razem wygracie na pewno-powiedziała dziewczynka. Chciała pocieszyć siatkarza. On uśmiechnął się i powiedział- Wygramy na pewno, ale zawsze pomoże jak będziecie kibicować.
-No pewnie, że będziemy-powiedziała dziewczynka- a pamiętasz co mi wczoraj obiecałeś? – zapytała, przytulając się do Wrony.
-No jasne, że pamiętam. Biegnij szybko na boisko, bo Oliwier już gra, a ja zaraz do ciebie przyjdę- powiedział stawiając dziewczynkę na ziemi. Ona gdy tylko poczuła podłogę pod stopami ruszyła w stronę kolegi.
-Pograsz z nami?-zapytał mnie, gdy wchodziliśmy na parkiet boiska.
-Nie, muszę załatwić jedną sprawę, ale jak skończę to do was dołączę-powiedziałam uśmiechając się.
-Czekam-powiedział Wrona i ruszył w stronę Oli. Patrzyła chwilę jak dziewczynka się bawi i jaki Andrzej ma z nią dobry kontakt. Byłby dobrym ojcem. Strop! Rypińska, ogarnij się. To jest tylko kolega. Rozejrzałam się poszukując kogoś ze sztabu. Znalazłam drugiego trenera. Podeszłam do niego i wytłumaczyłam mu o co chodzi. Jednak mój angielski nie był taki straszny. Zawołał Antige, ale nic nie musiałam mu wyjaśniać, bo już wszystko wiedział.
-Cieszę się, że będziesz z nami pracować-powiedział do mnie
-Ja też się bardzo cieszę-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
-Mów mi Stefan. Jutro wszyscy mają wolne, ale w poniedziałek już do nas dołączysz, dobzie?-spytał.
-Tak, tak. W takim razie do zobaczenia.
-Do zobaczenia- powiedział, podając mi rękę. Uścisnęłam ją, uśmiechnęłam się i ruszyłam w kierunku Oli i Andrzeja, którzy siedzieli na parkiecie i mi się przyglądali.
-Co jest? Już koniec grania? –zapytałam podchodząc i siadając obok nich.
-Tak, zmęczyliśmy się trochę- odpowiedziała Ola.
-Oj, bardzo słabą kondycję macie-zaśmiałam się.
-Wcale nieee! – pokręciła głową dziewczynka – Czemu rozmawiałaś z tamtym panem i o czym?-zapytała spoglądając na szkoleniowca reprezentacji Polski.
-No właśnie czemu?-dodał Andrzej i oboje wpatrywali się we mnie oczekując odpowiedzi.
-Tajemnica, nie musicie wszystkiego wiedzieć. Powiem wam jak będzie odpowiedni czas-uniknęłam odpowiedzi.
-A kiedy to będzie?-dopytywał Andrzej.
-Już niedługo.-musiałam szybko zmienić temat, bo wszystko by ze mnie wyciągnęli, a chciałam, żeby Andrzej w poniedziałek miał niespodziankę- Mała chyba musimy się już zbierać co? – nawet nie zauważyłam jak szybko ten czas uleciał.
-Poczekajcie tu na mnie chwilę. Wezmę prysznic, przebiorę się i was odprowadzę – mówił Andrzej wstając i kierując się w stronę szatni- Poczekajcie tu, proszę-prosił, że nie mogłam mu odmówić.
-Poczekamy, ale się pośpiesz-powiedziałam i się uśmiechnęłam. On również się uśmiechnął i puścił oczko do Oli. Ona się zaśmiała i przytuliła się do mnie.
-Dziękuję, że mnie tu zabrałaś. Kocham cię-powiedziała po chwili. Zrobiło mi się ciepło na sercu.

-Ja też cię bardzo kocham myszko.- powiedziałam i pocałowałam ją w główkę. I tak czekałyśmy na Andrzeja. W pewnym momencie ktoś zasłonił mi oczy dłońmi. Nie wiedziałam kto to jest.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale straciłam na chwilę wenę, a potem wyjechałam. Odpoczęłam, naładowałam akumulatory i teraz już będę tu częściej. Moje pytanie do was to czy rozdziały są odpowiedniej długości?
Brakuje już mi meczów
Pozdrawiam :*

PS. Komentujcie :)

poniedziałek, 13 lipca 2015

I

-Mam już dla was te wejściówki na jutro. – powiedział, gdy do nas doszedł. Wszyscy kibice już wychodzili, ale gdy zobaczyli Wronę od razu zaczęli do niego podchodzić i wokół nas zrobiło się bardzo tłoczno.
-Dziękujemy, ale nie trzeba. Mam już kupiony bilet. – może byłam trochę niegrzeczna, ale nie wiem o co chodzi temu kolesiowi. Nie jestem z tego typu dziewczyn, którym siatkarz da bilet i skaczą pod niebo. Nie potrzebuje jego wejściówek, mam bilet, więc niech da je komuś bliskiemu.
-Przepraszam, ale musimy już iść-rzuciłam, złapałam Olkę za rękę i wyszłyśmy.
Całą drogę zastanawiałam się, czemu akurat mi chciał dać te wejściówki i dlaczego jak z nim rozmawiałam, to czułam się tak jakoś inaczej.
-Mogę jutro z Tobą też iść na mecz?- z zamyślenia wyrwała mnie Ola.
-Jak tylko twoja mam się zgodzi to pewnie, że tak słonko – odpowiedziałam.
-Dziękuję – powiedziała i bardzo mocno się do mnie przytuliła. Uwielbiałam takie momenty. Ola była tylko moją młodszą kuzynką, ale od zawsze miałam z nią dobry kontakt. Choć różnica między nami była dość sporo, bo aż 18 lat, to zawsze traktowałam ją jak siostrę. Kocham dzieci i zawsze marzyłam o gromadce swoich z ukochanym mężczyzną. Myślałam, że takim chłopakiem będzie Piotrek, mój chłopak od końca liceum, ale jednak okazało się, że nie. Rozstałam się z nim ponad rok temu, ale wciąż czuje ten ból po tym co zrobił, po tym jak mnie zdradził ze swoją byłą. Najgorsze było to, że jeszcze poprzedniego wieczora zapewniał mnie, że tylko ja się liczę i żadna inna dziewczyna nie ma dla niego znaczenia. Ciężko było mi się pozbierać po tym jak ich nakryłam. Wtedy mogłam liczyć na moją przyjaciółkę Nadię. To ona każdego dnia wywalała mnie z łóżka, bo inaczej wcale bym z niego nie wstała. Ona wyciągała mnie na imprezy, na spotkania ze znajomymi. To dzięki niej udało mi się z tego wyjść, ale gdzieś w środku czułam nadal ból. Dlatego też postanowiłam, że olewam teraz facetów, nie są mi oni potrzebni do życia. Bez nich też sobie radzę i póki co jest całkiem fajnie.
Weszłyśmy z Olą do jej domu, a tam od razu w korytarzu pojawiła się ciocia.
-Gdzie wy się podziewałyście? – zapytała, jednocześnie pomagając swojej córce zdjąć buty.
-Mamo, byłyśmy na meczu siatkówki! Było super! Poznałyśmy takiego super siatkarza! Mam z nim zdjęcie! I on zaprosił nas też jutro! Mogę iść z Niną? – dziewczynka wykrzyczała, podskakując z radości.
-Już Cię tym zaraziła? – spytała dziewczynki zerkając na mnie. Uśmiechnęłam się.
-Czyli mogę! Tam jest super! I mam nowych kolegów. Musisz iść z nami kiedyś mamo. Może pójdziesz jutro?
-Nie mam biletu – powiedziała ciocia, udając, że jest jej bardzo przykro. Ona nie lubiła hałasu. Mecz wolała obejrzeć w telewizji. Jak twierdziła na hali za dużo się dzieje i ona nie może skupić się na grze tylko patrzy na jakieś szczegóły.
-Nic nie szkodzi mamo. Ten siatkarz da nam jutro wejściówki, bo Nina dziś ich nie wzięła od niego-powiedziała dziewczynka. Czasami wolałabym, żeby ten mały stwór nie umiał mówić, bo czułam już na sobie wzrok cioci i wiedziałam, że nie zapyta o nic, ale jest bardzo ciekawa i ja nie wytrzymam i wszystko jej opowiem.
-Wiesz kochanie, że ja jutro pracuje i nie mogę z wami iść – powiedziała, idąc za małą do kuchni. Poszłam za nimi.
-Szkoda – dziewczynka zrobiła smutną minę – i jutro wrócimy jeszcze później, bo Andrzej obiecał mi, że będę mogła po meczu pograć trochę z nim – Ola była bardzo podekscytowana.
-Dobrze, dobrze, ale masz się słuchać Niny, bo więcej cię nie zabierze nigdzie- uśmiechnęłam się, bo lubiłam ten tekst. Zawsze jak byłam mała mama też tak do mnie mówiła, a ja wtedy jej odpowiadałam, że przecież zawsze jestem grzeczna.
-Moja panno chyba czas najwyższy na kąpiel – powiedziała ciocia, bo mała ziewnęła – Zmykaj do łazienki, ja zaraz do ciebie przyjdę. - Dziewczynka posłusznie wykonała polecenie, a ciocia ciągle patrzyła na mnie. Wstałam i wzięłam z lodówki jogurt.
-No co? Po prostu nie wzięłam ich, bo mam już bilet, a poza tym wydawał mi się jakiś dziwny. Najpierw z nim rozmawiałyśmy i powiedział, że da je nam jutro, a potem biegł za nami i już nam je dawał i … - przerwałam, bo nie widziałam czy mówić jej o tym dziwnym czymś w środku mnie.
-I coo? – zachęciła mnie ciocia.
-I coś takiego dziwnego czułam jak z nim rozmawiałam-wydukałam.
-Lubisz go?
-Chyba tak, nie znam go dobrze-powiedziałam.
-To daj sobie czas i go poznaj. Nie odrzucaj go od razu, bo widać, że chłopak też jest tobą zainteresowany- doradziła mi.
-Muszę to wszystko sobie przemyśleć-powiedziałam.
-Idę do Olci-ciocia wstała.
-Ja pójdę się chyba przejść.
-Dobrze-powiedziała i poszła, bo Ola już ją wołała.
Ubrałam buty, wzięłam jeszcze bluzę, bo wieczory nie są wcale takie ciepłe i wyszłam z domu. Wsiadłam w autobus i pojechałam na Stare Miasto. Kochałam Kraków, a szczególnie nocą. Jest tam wtedy tak pięknie. Udałam się na bulwary i tam usiadłam na trawie. Było chłodno, przyjemnie, bo w dzień są takie upały, że człowiek nic nie robiąc jest cały spocony. Siedziałam, patrzyłam w niebo i myślałam. W pewnym momencie poczułam jak ktoś siada obok mnie. Dziwne, ale wcale się nie przestraszyłam. Było już późno, byłam sama, obok mnie ktoś usiadł, a ja mimo to byłam spokojna. Powoli skierowałam wzrok na mojego towarzysza i uśmiech wkradł się na moje usta. Obok mnie usiadł nie kto inny jak Andrzej Wrona.
-Witam ponownie! Co taka dziewczyna robi sama na bulwarach w nocy?-zapytał z uśmiechem
-Rozmyśla i podziwia to piękne miasto-odpowiedziałam.
-Czy będę przeszkadzał jak sobie posiedzę obok?
-Jeśli będziesz cicho, to myślę, że możesz zostać-uśmiechnęłam się do niego, on odwzajemnił gest. Usadowił się lepiej obok mnie i milczał. Chwilkę trwała cisza, ale nie przeszkadzała mi ona, nie była krępująca.
-Kocham to miasto-powiedziałam cicho.
-Też je uwielbiam. Niby wielkie miasto, ale jednak ma swój klimat, jest tu taki spokój-patrzył na drugą stronę rzeki mówiąc to. Spojrzałam na jego twarz. Była idealna. I te oczy, nie aż takie jak Winiarskiego, ale bardzo mi się podobały. Nie zauważyłam nawet jak zwrócił wzrok na mnie.
-Mam coś na twarzy-zapytał wyrywając mnie z zamyślenia.
-Nie, nie. Przepraszam, zamyśliłam się-odpowiedziałam szybko. On się zaśmiał, a ja razem z nim.
-A co zmęczony po meczu mężczyzna robi nocą tutaj?
-Postanowił się przejść, bo wariował już w hotelu-powiedział.
-Nie lubisz małych przestrzeni?-uśmiechnęłam się.
-Koledzy dają się już we znaki. Czasami naprawdę mają zwariowane pomysły.
-No ale ty od nich chyba nie odstajesz. Widziałam kilka twoich akcji-zaśmiałam się.
-Jakie widziałaś?-zaciekawił się.
-M.in. bitwy z Kłosem.
-Tak myślałem.-zaśmiał się-Podobały się?
-Takk, potrafią rozśmieszyć.-odpowiedziałam. Poczułam wibracje mojego telefonu, znalazłam go w torebce i odczytałam wiadomość od cioci: My już idziemy spać. Uważaj na siebie, bo już późno. Masz klucze?
Odpisałam szybko, że mam i zaraz wracam.
-Muszę wracać, bo już jest późno. Ty chyba też, bo jutro masz mecz-powiedziałam wstając.
-Jeszcze mam chwilę, więc odprowadzę cię, jeśli pozwolisz-powiedział również podnosząc się z ziemi.
-Poradzę sobie i to jest kawałek stąd.
-Jak sama zauważyłaś jest już późno, więc nie mogę kobiety zostawić samej. Nalegam-uśmiechnął się tak pięknie, że nie mogłam mu odmówić.
-No skoro tak, to chodźmy.-uśmiechnęłam się do niego i ruszyliśmy. Całą drogę rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Dobrze się przy nim czułam i on przy mnie chyba też, bo często się uśmiechał.
-To do zobaczenia jutro-powiedział, gdy znaleźliśmy się pod domem cioci.
-Do zobaczenia-powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi.
-Mam nadzieję, że jednak weźmiesz te wejściówki ode mnie, bo chciałbym wiedzieć gdzie siedzisz i móc zerkać w twoją stronę z boiska. - powiedział z uśmiechem na ustach.
-Zobaczymy jutro-powiedziałam i podeszłam do niego, pocałowałam w policzek i weszłam do domu. Po cichu udałam się do mojego pokoju. Wyjęłam telefon z torebki i zobaczyłam w niej dwie wejściówki na jutrzejszy mecz i jakąś karteczkę z numerem i napisem: Odezwij się proszę. Andrzej ;). Uśmiechnęłam się i zapisałam numer w telefonie. Poszłam wziąć prysznic po cichu, żeby nie obudzić domowników. Gdy leżałam już w łóżku, napisałam SMS do Wrony: Teraz już nie mam wyboru, muszę je przyjąć. Dziękuję :) Dobrych snów ;). Wahałam się czy wysłać, ale w końcu nacisnęłam odpowiedni przycisk. Szybko odpłynęłam w krainę Morfeusza, bo to był długi dzień.

--------------------------------------------------------------------------------------------------
Miło, że jest Was tylu. Od razu dostałam weny i motywacji do napisania tego rozdziału. Dziękuję ;)
Rozdział krótki, ale szczerze myślałam, że wyjdzie dłuższy. Obiecuję, że następny będzie długi
Jeśli czytacie komentujcie. To naprawdę pomaga mi w pisaniu!!

Pozdrawiam :*