środa, 2 grudnia 2015

V

Następnego dnia obudziłam się i zobaczyłam przyglądającego mi się z uśmiechem Andrzeja.
-Mam coś na twarzy?-zapytałam
-Nie.
-Chrapałam?
-Nie.
-To czemu tak mi się przyglądasz?
-Bo jesteś piękna, wiesz?-powiedział z uśmiechem na ustach.
-Tak wiem. Coś tam kiedyś w lustrze widziałam-powiedziałam, po czym wybuchłam śmiechem. Andrzej dołączył do mnie i zaczął mnie gilgotać.
-A jak skromna-dodał. Nasze spojrzenia się spotkały, a twarze zbliżały do siebie. Znowu utonęłam w jego oczach. Andrzej wahał się, więc ja przejęłam inicjatywę. Lekko musnęłam jego usta. W jego oczach dostrzegłam wesołe iskierki. Teraz to on mnie pocałował. Nasze języki współgrały ze sobą, a moje serce omal nie wyskoczyło ze swojego miejsca. Dłonie wplotłam w jego włosy. Oderwaliśmy się od siebie z wielkimi uśmiechami na twarzach. Patrzyliśmy w swoje oczy. Po chwili zapytał:
-Jak mam to rozumieć?
-Jeszcze nie zrozumiałeś? W takim razie muszę Ci to bardziej wyjaśnić-powiedziałam zbliżając swoją twarz ponownie do jego. Wpiłam się w jego usta. Ich smak był cudowny. Andrzej nie stawiał oporów. Ponownie zatraciliśmy się w sobie. Oderwaliśmy się od siebie, gdy brakowało nam tchu.
-Teraz już rozumiesz?- zapytał ze śmiechem.
-No tak nie do końca. Mogłabyś to powtórzyć?-odpowiedział wesoło. Dobrze wiedziałam, że zrozumiał.
-No nie wiem. Skoro jest Pan tak mało kumaty, to ja jednak się zastanowię-powiedziałam, wstając z łóżka.
-Ja Ci dam się zastanowię-powiedział i pociągnął mnie z powrotem na łóżko. Pocałował mnie, ale po chwili wyrwałam się i uciekłam do łazienki. Andrzej biegł za mną, ale słaby ma refleks, bo zanim się zorientował co się dzieje, ja już byłam przy łazience. Zamknęłam szybko drzwi.
-Wystarczy już tego dobrego Wrona-krzyknęłam, śmiejąc się.
-I tak Cię dopadnę-odpowiedział mi.
-Taaa, jasne-dopowiedział po cichu. Wzięłam gorący prysznic. Czułam się teraz naprawdę szczęśliwa. Miałam poczekać i powiedzieć mu na weselu, ale może dobrze, że nie wytrzymałam. Teraz pójdziemy już jako para, a może potem bym się jeszcze rozmyśliła. Nie, to akurat na pewno nie, jestem pewna tego co czuję. Wiem, że Andrzej będzie dla mnie oparciem w trudnych chwilach i będzie wprowadzał każdego dnia dużo radości. Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
-Kochanie, zaraz kończy się śniadanie, a wiesz, że jak nie zjem to staję się marudny, także jakbyś mogła się pośpieszyć-usłyszałam.
-Już wychodzę-odpowiedziałam i wyszłam spod prysznica. Powiedział do mnie KOCHANIE. Jakoś tak dziwnie, ale miło i pięknie. Wytarłam się ręcznikiem, ale oczywiście zapomniałam zabrać ze sobą ubrań. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam. Trochę się krępowałam, ale co tam to Wrona to w końcu mój chłopak, więc to normalne. Andrzej był już gotowy do wyjścia. Podeszłam do walizki. Czułam na sobie jego wzrok. W pewnym momencie poczułam jak staje za mną. Dłonie położył na moich biodrach i zaczął całować po szyi.
-Przecież się śpieszymy-wyszeptałam
-Śniadanie nie zając, nie ucieknie-powiedział
-O nie, nie, nie. Potem cały dzień będziesz mi wypominał, że nie zjadłeś śniadania.
-Nie będę, obiecuje-szeptał do mojego ucha. Pokusa była ogromna, ale pokonałam ją w sobie. Śniadanie to podstawa!
-Nie, nie Panie Wrona. Ty możesz być głodny, ale jak ja jestem, to potrafię być bardziej nieznośna niż ty-wyszeptałam z uśmiechem do jego ucha i szybko poszłam do łazienki.
Założyłam szybko ubrania.
Podmalowałam rzęsy, prysnęłam moim ulubionym perfum, włosy związałam w luźnego koka i byłam gotowa do wyjścia.
-Zapamiętam to sobie-powiedział Wrona, gdy wyszłam z łazienki.
-Przyzwyczajaj się kochany - odpowiedziałam mu- A teraz już chodź, bo jestem głodna.
Andrzej zamknął nasz pokój i ruszyliśmy do windy. Splótł nasze dłonie i tak doszliśmy do restauracji. Zdążyliśmy na ostatnią chwilę. Oczywiście Andrzej zbajerował kelnerkę i była w stanie podać nam wszystko. Po szybkim śniadaniu udaliśmy się do góry. Ślub był o 14, więc trzeba było się powoli zacząć przygotowywać. Według obliczeń Andrzeja spędziłam w łazience 52 minuty. Musiał się w spokoju i dokładnie przygotować na ślub przyjaciela. Za to Wronce poszło o wiele szybciej. Moja sukienka, którą kupiłam zaraz po przylocie do Polski, prezentowała się tak:
Andrzej oczywiście miał na sobie garnitur. Wyglądał tak elegancko i pociągająco. Włosy miał idealnie ułożone. Przeglądałam się jeszcze w lustrze przed wyjściem. Andrzej podszedł do mnie, przytulił się do moich pleców i powiedział:
-Pasujemy do siebie, co nie?
-Pewnie. Dopiero to odkryłeś?-zaśmiałam się na co on pocałował mnie.
-Dobra, możemy wychodzić, tylko jeszcze o czymś zapomnieliśmy- powiedział
-O czym?-szybko pomyślałam co to może być, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Koperta z prezentem jest, w mojej torebce też wszystko jest, więc nie wiedziałam o co mu chodzi.
-A selfie?-rozwiał moje wątpliwości
-A no tak, najważniejszego zapomnieliśmy-zaśmiałam się – Poczekaj, jak Ty masz ten krawat? – dokonałam swojej poprawki, a Wrona przyglądał się co robię, potem popatrzył na moje usta, specjalnie przygryzłam wargę, a on mnie pocałował. Zrobiliśmy szybkie selfie przed lustrem, które wylądowało na instagramie z hasztagami #Pitersiezeni #tacyeleganccy #idziemytamrazem #bedziezabawa #bedziesiedzialo. Co on by zrobił bez tego Internetu. Ale mam nadzieję, że po tym zdjęciu nie rozszarpią mnie jego fanki. Taksówka już na nas czekała pod hotelem. Ruszyliśmy w drogę do kościoła. Ślub był piękny. Ola wyglądała jak księżniczka, Piotrek bardzo elegancko, ksiądz piękne kazanie skierował do młodych. Wzruszenie podczas przysięgi oczywiście było i to nie tylko pary młodej. Przyznam, że sama miałam łzy w oczach. Sama chciałabym mieć tak piękny ślub. Już wyobrażałam sobie jak stoję przed ołtarzem a obok mnie Andrzej, jak jesteśmy szczęśliwi i jak bardzo się kochamy. Przed kościołem młodzi Nowakowscy zostali obsypani ryżem i pieniędzmi, które potem musieli zbierać. Ustawiła się długa kolejka do życzeń. Po kilku minutach czekania w końcu mogliśmy podejść do pary młodej.
-Kochani wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia, dużo zdrowia, szczęścia, gromadki dzieci i samych wspaniałych ludzi na swojej drodze-powiedziałam i ucałowałam Olę, a później Pitera. Andrzej też dodał kilka słów od siebie i wymienił męski uścisk z Nowakowskim i ucałował Olę w policzek. Wręczyliśmy jeszcze im prezent od nas i odeszliśmy, dając szansę innym na złożenie życzeń.
-Chciałbym być na miejscu Nowakowskiego - powiedział Andrzej, gdy staliśmy z boku i przyglądaliśmy się pozostałym.
-Ej, ej, ja tu stoję i słyszę – powiedziałam podnosząc na niego wzrok.
-A Ty byś nie chciała? – zapytał ze zdziwieniem.
-No wiesz, jakoś nie za bardzo bym chciała, żebyś brał ślub z Olą – powiedziałam z udawanym oburzeniem.
-Z Olą? Z Tobą chciałbym tam stać – powiedział uśmiechając się do mnie.
-No chyba, że tak. Może kiedyś, bez pośpiechu – dodałam całując go w policzek. Chwilę potem obok nas pojawiła się reszta siatkarzy z partnerkami. Poznałam dzieci Krzyśka. Są super, wesołe i mają poczucie humoru po tacie. Gdy wszyscy już złożyli życzenia, udaliśmy się do restauracji, w której miało odbyć się przyjęcie. Piotrek jak na dżentelmena przystało przeniósł żonę przez próg. Potem pierwszy toast za parę młodą i czas na obiad, czyli to co siatkarze uwielbiają najbardziej. Jedzenie było pyszne i dużo. Oczywiście siedzieliśmy z siatkarzami.
-Kochanie nałożyć Ci tej surówki – Andrzej spytał mnie.
-Tak, poproszę – odpowiedziałam, a wszystkich obok miny były bezcenne. Zrobili wielkie oczy i Krzysiek zapytał:
-To wy razem?
-No tak – odpowiedział Andrzej
-I długo tak nas okłamujecie?
-Wcale was nie okłamujemy, jesteśmy od niedawna razem – zaczął tłumaczyć się Andrzej
-W sumie to od bardzo niedawna, bo od rana – dodałam.
-A no chyba, że tak – Krzysiu przyjął nasze tłumaczenie – no to gratulujemy wam i życzmy szczęścia. Czyli szykuje się następne wesele. Kochanie musimy zbierać pieniądze, bo jak tak dalej pójdzie to trzeba będzie wziąć kredyt – powiedział do swojej żony. –Ach, Ci młodzi – dodał jeszcze i pocałował żonę w policzek. Wszyscy zaczęli się śmiać. Dobrze, że jest ten Krzysiu, bo bez niego to smutno by było. Jak to on zawsze mówi ktoś musi z siebie robić wariata, żeby inni mogli się pośmiać. Po pysznym obiedzie przyszedł czas na pierwszy taniec młodej pary. Zrobili to bardzo pięknie. Widziałam wiele pierwszych tańców, bo kiedyś pracowałam w restauracji, to nie jedno wesele obsługiwałam, ale tak świetnego i naturalnego tańca jeszcze nie widziałam. Miałam wrażenie, że oni zapomnieli o istniejącym dookoła świecie. W tej chwili byli tylko oni. Chociaż jak się później okazało Piotrek miał wielkiego stresa i raz się pomylił, ale nikt tego nie zauważył. Potem zaczęła się zabawa. Zespół grał bardzo ładnie i przeróżne piosenki. Najwięcej tańczyłam oczywiście z Wronką, ale też z pozostałymi siatkarzami. Nawet udało mi się zatańczyć kilka razy z panem młodym. Wszyscy siatkarze to dobrzy tancerze. Nie spodziewałam się tego, bo przy takim wzroście to sami wiecie.
Gdy odpoczywałam przy stole, a Andrzej tańczył chyba z Olą Kłosa, podszedł do mnie Oliwier. Usiadł do mnie na kolana i zapytał:
-Co u Oli? Nie przyjechała tu? Myślałam, że będzie- miał smutną minę.
-Nie mogła tu przyjechać, bo babcia z dziadkiem do niej przyjechali, poza tym wiesz, ona nie zna Oli i Piotrka – próbowałam mu to jakoś wytłumaczyć – Ale wiesz co? – wpadłam na pewien pomysł – My jutro z wujkiem Andrzejem jedziemy do Oli, bo jej mam mnie prosiła, żebym się nią zajęła, więc jeśli chcesz i twoi rodzice się zgodzą to możesz jechać z nami. – mały się uśmiechnął i powiedział:
-No pewnie, że chcę, tylko poczekaj chwilę – pobiegł szybko do Winiara i razem przyszli do mnie.
-Ale na pewno nie będzie to żaden problem?- zapytał Michał
-Nie skąd. Ola się ucieszy, bo też zawsze pyta o młodego, a w poniedziałek dostarczymy go  do domu. – wytłumaczyłam mu.
-Widzisz tato, mówiłem. Proszę zgódź się, zgódź –Oliwier prosił z miną kota ze Shreka.
-No dobra, ale musisz być grzeczny
-Przecież ja zawsze jestem grzeczny – dodał i przytulił swojego ojca. Potem szybko pobiegł do innych dzieci, pochwalić im się swoim wyjazdem.  Z Michałem porozmawiałam jeszcze chwilę, a potem do tańca poprosił mnie Kurek. Przeprosiłam Michała i poszłam tańczyć. Córeczka Kubiaka zauroczyła mnie. Jest taka piękna, słodka i tak bardzo podobna do Michała. Później oczywiście Kubiak z Moniką odwieźli ją do babci i wrócili na wesele. Zabawa była naprawdę wspaniała i do samego rana. Mimo, że zespół już nie grał, to my wciąż bawiliśmy się w najlepsze. Do hotelu wróciliśmy ok. 6 nad ranem. Nogi mi odpadały. Dobrze, że wzięłam sobie buty na zmianę. Andrzej już ledwo co kontaktował, zresztą jak pozostali panowie. Wszedł do pokoju i położył się tylko na łóżko i już spał. Zdjęłam mu buty, marynarkę i krawat. Z resztą już nie dałam rady, więc stwierdziłam, że jak będzie mu niewygodnie to sam zdejmie. Ja wzięłam jeszcze prysznic, przebrałam się piżamkę i też poszłam spać. Na szczęście zostawił dla mnie trochę miejsca w łóżku. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam w krainę Morfeusza. Po kilku godzinach snu, trzeba było wstać, bo czekała nas droga do Krakowa. Wczoraj, a właściwie dzisiaj nie piłam prawie wcale, więc mogłam spokojnie kierować. Większy problem był z Wroną. Ciężko było go dobudzić, ale jakoś dokonałam tego cudu. Po mocnej kawie, którą mu zaparzyłam i zimny prysznicu był mniej więcej do życia. Szybko spakowałam nasze rzeczy. Andrzej zaniósł nasze walizki do samochodu, a ja jeszcze raz sprawdziłam czy aby na pewno wszystko wzięliśmy i zeszłam na dół. Przy samochodzie czekał już Oliwier z rodzicami. Mały pożegnał się z nimi, Daga jeszcze raz zapytała czy to na pewno nie jest żaden problem. Oczywiście zapewniłam ją, że nie, że to dla nas przyjemność. Po pożegnaniu ze wszystkimi ruszyliśmy w drogę. Oczywiście Wrona zasnął zanim wyjechaliśmy z miasta, a Oliwier po 15 minutach.
-No dzięki chłopaki. Na was zawsze można liczyć – zaśmiałam się do siebie i włączyłam radio. Śpiewałam sobie pod nosem i jechałam dalej.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, przepraszam zawaliłam. Trochę mnie tu nie było, ale jesień to zawsze ciężki czas, a w tym roku doszła jeszcze matura, prawo jazdy i wiele, wiele innych. Teraz następny postaram się dodać tak gdzieś za dwa tygodnie.
Rozdział tak średnio mi się podoba, ale są już razem. 
Mam nadzieję, że jeszcze ktoś to czyta
Pozdrawiam i do napisania :* :*
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ



5 komentarzy:

  1. Warto było tylko czekać na ten rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy strach jest objawem miłości? Ludzie mówią, że miłość jest rodzaje cudownego strachu. Czy to prawda? Czy rzeczywiście ona wszystko przetrzyma? Przyznam się, że nie umiem Tobie odpowiedzieć na te pytania, ale mam nadzieję, że Andrzej i Pola dadzą ci odpowiedź. Jeśli tylko chcesz ją otrzymać zagłęb się w ich historię- romantyczną, lekko przejadłą, kompletnie bez sensu. Ale co w życiu ma sens?
    http://lot-orla.blogspot.com/2015/12/0.html
    Opowiadająca tę historię, ret.

    OdpowiedzUsuń
  3. Serdecznie zapraszam :)
    "Czasem to co nas zabija jest tym, co daje nam życie"
    http://pokusa-ktora-zabila.blogspot.com/
    Bohaterowie: Antonina W., Artur Szalpuk
    Opis: Dziewczyna zniszczona przez rodzinę, zapomniana przez świat, zepsuta przez nałóg postanawia po wyjściu z odwyku zniknąć i pogrążyć się w całkowitej destrukcji. Nie dla niej były zasady, nie dla niej dążenia do ideału. Jednak przez jedno wyjście do klubu i spędzenie nocy z obcym facetem zmienia się wszystko. Los chciał na zawsze spleść losy ich obojga mimo, że samo żywią do siebie jedynie nienawiść. Bohaterka zachodzi w ciążę i wszystko musi się zmienić. Zrezygnuje ze swojego życia? A może pozbędzie się dziecka? Czy siatkarz jej na to pozwoli?

    OdpowiedzUsuń