W pewnym momencie ktoś zasłonił mi oczy. Nie wiedziałam do kogo należą
te wielkie łapska, ale usłyszałam śmiech li i małego chłopca. Już wiedział kto
stoi za mną. Nie mógł być to kto inny, jak Winiarski.
-Hmm… Kto to może być? – mówiłam dotykając rąk Michała jakbym dzięki
temu go rozpoznała – Niech no zgadnę. Michał? – zapytałam. Poczułam jak zabiera
dłonie z moich oczu.
-Skąd wiedziałaś? – zapytał zdziwiony, że od razu go rozpoznałam.
-Ma się ten dar- powiedziałam i uśmiecham.
-Taa, jasne.
-Wątpisz w to? – powiedziałam z groźną miną.
-Nie, nie – odpowiedział, ale wyczułam ten sarkazm – przyszliśmy się
pożegnać. Musimy już uciekać, bo żonka z synem czekają na nas w domu –
powiedział.
-Musisz poznać moją mamę i brata i jeszcze Arka i moich kolegów. Są
super. –powiedział Oliwier zwracając się do Oli.
-Właśnie Oliwier ma rację. Wpadnijcie kiedyś do nas, może z Andrzejem?
– powiedział Michał poruszając brwiami.
-Ola mieszka w Krakowie, więc będzie trochę ciężko. – powiedziałam,
ale widząc smutną minę dziewczynki dodałam – Ale postaramy się to jakoś
zorganizować.
Wymieniliśmy się jeszcze z Michałem numerami i pożegnaliśmy się. Gdy
Panowie odeszli od nas zauważyłam Andrzeja kierującego się w naszą stronę.
-Już jestem. Możemy iść.- powiedział wesoło.
-A ty nie musisz wracać z pozostałymi zawodnikami? – zapytałam.
-rozmawiałam z trenerem i zgodził się, żebym wrócił później-
odpowiedział mi.
-To chodźmy – powiedziałam wyciągając rękę w stronę Oli. Ona chwyciła
moją dłoń, jednocześnie łapiąc też Andrzeja za rękę i tak skierowaliśmy się do
wyjścia z hali. Andrzej poprowadził nas innym wyjściem, aby uniknąć tłumu
kibiców. Miło rozmawialiśmy o siatkówce, karierze Andrzeja i o moich studiach.
-Nogi mnie już bolą – w pewnym momencie powiedziała Ola. Widziałam, że
jest już zmęczona. Takie atrakcje strasznie ją wymęczyły.
-Kochanie jeszcze tylko kawałek i będziemy w domu-powiedziałam chcąc
ją jakoś zmotywować, ale nic to nie dało.
-Nie, ja już nie mogę – w oczach miała już łezki. Chciało jej się
spać.
-No to chodź – powiedział Andrzej wyciągając ręce, żeby wziąć Olę.
-Na pewno dasz radę. Ola nie jest taka lekka – powiedziałam zaniepokojona.
Nie chciałam, żeby sobie coś naciągnął, bo niedługo jedzie, znaczy jedziemy na
turniej finałowy.
-Spokojnie dam radę. Nie takie ciężary przerzucam na treningu –
uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam. Szliśmy w ciszy, ale nie przeszkadzała
mi ona.
-Kochanie już jesteśmy- powiedziałam do Oli, gdy dotarliśmy do domu,
ale z jej strony nie było żadnej reakcji.
-Chyba zasnęła – powiedział Andrzej – Zaniosę ją do łóżka, żeby się
nie obudziła.
-Dziękuję – powiedziałam z uśmiechem. Weszliśmy do domu. W korytarzu
czekała na nas już ciocia.
-Co się stało? – zapytała
-Nic, tylko Ola była zmęczona i zasnęła. Nie chcieliśmy jej budzić –
powiedziałam po cichu.
-To chodźcie do jej pokoju - -powiedziała ciocia i poszła do góry.
Andrzej ruszył za nią, a ja skierowałam się do kuchni i wstawiłam wodę na
herbatę.
-Napijesz się czegoś?- zapytałam, gdy Andrzej pojawił się z powrotem w
korytarzu.
-Będę już się zbierał – powiedział.
-Tak łatwo Pan nie ucieknie. Muszę Panu podziękować za transport
córki. Upiekłam szarlotkę – wtrąciła się ciocia i Andrzej nie miał już wyboru.
-Mmm… Szarlotka cioci. Niebo w gębie – przekonywałam siatkarza.
-No skoro tak, to musze jej spróbować – powiedział uśmiechając się. W tym momencie usłyszałam gwizd czajnika.
Pobiegłam szybko do kuchni i wyłączyłam wodę.
-Mi nic nie rób, pójdę do wujka, bo oglądamy film i już się denerwuje,
że mnie nie ma. No ale tak to jest z tymi facetami – powiedziała śmiejąc się –
Już wam nie przeszkadzam – rzuciła jeszcze i poszła do męża.
-Herbata? – zapytałam.
-Herbata – powiedział Andrzej. Zrobiłam nam moją ulubioną herbatę,
pokroiłam ciasto i postawiłam wszystko na stole.
-Kiedy wyjeżdżasz? – spytał siatkarz.
-Chyba w poniedziałek rano, to zależy od pracy–powiedziałam patrząc na
niego.
-Pracujesz?
-Tak. To na razie jest tylko taka dorywcza praca w zastępstwie. Nie
dawno udało mi się tam załapać – powiedziałam. Postanowiłam, że mu nie powiem. Dowie
się dopiero wtedy jak i inni – A wy kiedy opuszczacie to piękne miasto?
-W poniedziałek rano – odpowiedział ze smutną miną.
-Czemu taki smutek?
-Bo ten tydzień będzie ciężki. Trzeba będzie ciężko trenować. No ale w
końcu wiemy po co trenujemy. Żeby wygrać – powiedział uśmiechając się.
-Wierzę, że wygracie- powiedziałam również z uśmiechem na ustach.
Po godzinie Andrzej musiał już iść. Szkoda, bo bardzo dobrze mi się z
nim rozmawiało i lubię go.
-Tylko uważaj na siebie- powiedziałam
-Będę, będę. Obiecuję, że napiszę jak dotrę do hotelu.
-To dobrze – uśmiechnęłam się.
-Kiedy teraz się spotkamy? – zapytał. Szybciej niż się spodziewasz
panie Wrona pomyślałam.
-Napisz jak będziesz miał kiedyś czas, to też postaram się upiec
szarlotkę, nie będzie taka pyszna jak cioci, ale będę się starać.- powiedziałam
z uśmiechem.
-Napiszę. Na pewno.- powiedział – Muszę już iść. Pa. – powiedział dając
mi całusa w policzek.
-Pa - odpowiedziałam mu. Gdy po całusie oddaliliśmy się od siebie,
nasze oczy się spotkały i oboje zostaliśmy w bezruchu. Dzieliło nas kilka
centymetrów. Patrzyłam w te jego piękne oczy i tonęłam w nich. Pocałuje mnie
czy nie? Czy ja tego chcę? Chyba nie jestem na to gotowa. Otrząsnęłam się
pierwsza i odsunęłam głowę. Andrzej też się już otrząsnął.
-Do zobaczenia- powiedział i wyszedł. Ja stałam patrząc na drzwi, za
którymi zniknął siatkarz. To było coś cudownego. Tak bardzo chciałam poczuć
jego usta na swoich, ale czułam też jakąś blokadę. Chyba nie jestem jeszcze
gotowa na związek. Bałam się, że znowu
będę cierpieć, a nie wiem czy to bym zniosła. Bałam się, że znowu ktoś mnie
skrzywdzi. Ale Andrzej jest taki inny. Świetnie czuję się w jego towarzystwie i
jeszcze to dziwne uczucie w środku, które pojawia się za każdym razem gdy z nim
rozmawiam, nawet gdy go widzę. Dam sobie czas. Nic na siłę. Co los przyniesie
tak będzie. Z takim postanowieniem udałam się do kuchni. Posprzątałam kubki po
nas i skierowałam się do łazienki, żeby wziąć prysznic. Przebrana w pidżamkę,
położyłam się do łóżka. Gdy zasypiałam poczułam wibrację mojego telefonu. Wzięłam
go z szafki obok łóżka i jak zobaczyłam nadawcę uśmiech wkradł się na moje
usta. Oczywiście napisał nie kto inny
jak Wrona.
„Dotarłem do hotelu. Ciągle siedzisz w mojej głowie. Słodkich snów ;*”
Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Było mi bardzo miło. I znowu to
uczucie się pojawiło.
Odpisałam mu:
„Przepraszam, już z niej wychodzę ;) Dobranoc ;*”
Tej nocy nie zasnęłam tak szybko. Ciągle myślałam o Andrzeju.
Rano wstałam trochę niewyspana, ale dobra kawa postawiła mnie na nogi.
Poszliśmy na Mszę do Kościoła. Pewnie pomyślicie, że jestem dziwna, ale tak już
mam. Cała moją rodzina jest katolicka i niedziela bez wizyty w Kościele jest
jakaś taka dziwna. Rodzice nauczyli mnie tego już jako małego brzdąca i tak mi zostało.
Potem wróciliśmy, zjedliśmy obiad i poszliśmy pojechaliśmy na miasto. Pochodziliśmy
po starym mieście, a potem usiedliśmy na Bulwarach i rozkoszowaliśmy się
spokojem. Słońce ładnie świeciło, tworząc piękny widok. Zrobiła dużo zdjęć. Jak
będę miała czas muszę iść do fotografa, wywołać zdjęcia, bo już się ich trochę
uzbierało. Lubię mieć taką pamiątkę, bo oglądanie na komputerze to nie to samo.
Wieczorem przyjechali moi rodzice do Krakowa. Zrobili sobie małe wakacje. A
cioci zawsze przyda się pomoc, tym bardziej, że dziś nam powiedziała, że jest w
ciąży. Jadąc tu moi rodzice wjechali do Warszawy po kilka moich rzeczy, bo nie
wiem kiedy dotrę do domu. Nie znam jeszcze dokładnie grafiku reprezentacji. Opowiedziałam
im o mojej nowej pracy. Też bardzo się cieszyli i wierzyli, we mnie. W ciągu
dnia Andrzej wysłał mi kilka zdjęć tego co aktualnie robi. Nie zostałam mu
dłużna i też wysyłałam na bieżąco. Jedno wysłałam z Olą. Chciałam zrobić sobie
z nią selfie, ale wujek coś w tym momencie do nas powiedział i obie
zapytałyśmy: cooo? a ja w tym momencie nacisnęłam przycisk, żeby zrobić
zdjęcie. I mamy takie super miny na zdjęciach, ale bardzo mi się ono podoba.
Nie jest takie pozowane i jesteśmy na nim bardzo podobne z Olą do siebie, przynajmniej
tak stwierdził Wrona.
W poniedziałek rano miałam stawić się w hotelu, w którym była
zameldowana reprezentacja. Wstałam o 5:30. Ogarnęłam się, ubrałam jeansy i
biały T-shirt, a do tego trampki. Spakowałam walizkę, szybko coś zjadłam i
ruszyłam w stronę wyjścia. Pożegnałam się z Olą, jej rodzicami i moimi
rodzicami.
-A co ty teraz będziesz robić? – zapytała Ola
-Będę pracować. Z tymi siatkarzami. – powiedziałam.
-Ha! Wiedziałam! A Andrzej wie?
-Jeszcze nie- odpowiedziałam jej z uśmiechem.
-Ale się ucieszy jak się dowie. Poczekaj tu chwilę jeszcze – rzuciła i
pobiegła do góry. Po chwili wróciła z jakąś kartką w ręce.
-Daj mu to i powiedz, że to ode mnie. Narysowałam jak wygrywają, a ja
oglądam to w telewizji.- powiedziała dumna z siebie.
-Dobra. Przekaże mu to- powiedziałam, schowałam obrazek do torebki i
jeszcze raz z wszystkimi się przytuliłam i wyszłam. Pod hotel odwiózł mnie
tato. Weszłam do recepcji hotelu i od razu skierowano mnie do pokoju szkoleniowców.
Miałam być tam o 7 i punktualnie o tej godzinie pukałam do drzwi pokoju 216.
Otworzył mi Antiga, zaprosił do środka i wprowadził w podstawowe wiadomości m.in.
że dziś wyjeżdżamy z Krakowa i kiedy wyjeżdżamy do Rio oraz plan dnia
siatkarzy. Dostałam strój reprezentacji, który od teraz muszę nosić. Założyłam
dres w łazience.
-Jadłaś śniadanie?- zapytał trener, gdy wyszłam przebrana.
-Nie jakoś nie było czasu, ale nie jestem głodna – odpowiedziałam grzecznie.
-W takim razie idziesz z nami, posiłki trzeba jeść regularnie. A poza
tym to najlepsza okazja, żeby wszyscy cię poznali - powiedział, a ja poczułam
trochę strach, bo co będzie jak oni mnie nie zaakceptują, ale nie miałam czasu
na rozmyślanie nad tym, bo już wychodziliśmy z pokoju i szliśmy do hotelowej
restauracji. Tam na moje szczęście nie było żadnych siatkarzy.
-Znowu leniuchują – zaśmiał się trener. Usiadłam z całym sztabem do
stolika i zjedliśmy posiłek miło rozmawiając. Bardzo ich polubiłam, chyba oni
mnie też. Oskar opowiadał żarty, wszyscy się śmieli, atmosfera była bardzo
przyjemna. Gdy kończyliśmy posiłek zaczęli schodzić się siatkarze. Wszedł
Wrona, jednak mnie nie zauważył, bo siedziałam trochę schowana i usiadł tyłem
do mnie po drugiej stronie restauracji.
-Są już wszyscy? – Antiga skierował to pytanie do swojego asystenta. Ten
szybko ogarnął salę wzrokiem.
-Tak- odpowiedział po polsku.
-No to czas, żeby cię przedstawić – powiedział uśmiechając się do
mnie. Wzięłam głęboki oddech i poszłam za trenerem. Stanął na sali tak, żeby
wszyscy go widzieli. Widziałam jak oczy Andrzeja robią się coraz większe.
-To jest nasz nowy fizjoterapeuta, na zastępstwo. Poznajcie Ninę
Rypińską - powiedział
-cześć wszystkim. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze
współpracowało – powiedziałam. Wiem, że to taki trochę oklepany tekst, ale co
miałam powiedzieć. Każdy siatkarz podszedł się ze mną przywitać i podać mi
rękę. Było mi bardzo miło. W końcu przyszła też kolej na Jego. Wrona podszedł
do mnie, uścisnął moją dłoń i ją pocałował. Patrzyłam w te jego piękne oczy.
-Andrzej, już wystarczy. Teraz ja!- głos Kłosa sprowadził mnie na
ziemię. Andrzej z niechęcią odsunął się na bok.
-Karol Kłos – uściskał moją rękę i również ją pocałował. On był już
ostatni.
-To teraz wracajcie do posiłków – powiedział trener do siatkarzy – A ciebie
zapraszam do pokoju fizjo, bo nasz drugi fizjoterapeuta chce z tobą porozmawiać
– powiedział już tylko do mnie. Spojrzałam jeszcze na Andrzeja. Mój wzrok
spotkał się z jego. Uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam i wyszłam z
restauracji.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że dodaje tak nieregularnie, ale brak mi trochę czasu
Do następnego ;)
Komentujesz ---> Motywujesz
No nie złą niespodziankę Nina miała dla Andrzeja. Pewnie będzie im miło się pracowało.
OdpowiedzUsuńŚwietny :D <3
OdpowiedzUsuńIdealnie :*
OdpowiedzUsuń